czwartek, 6 lutego 2014
24. Nikt nigdy nie pozna mnie w całości.
Ogólna krzątanina dzisiejszego dnia była do przewidzenia. Spodziewałam się, że ani na chwilę nie będę mogła usiąść, aż do uroczystości. Nie podejrzewałam jednak, że osobą, która nie będzie chciała mi dać spokoju, będzie Konar.
- No proszę cię, pomóż mi! - krzyczał ze swojego pokoju.
Przewróciłam oczami, ale zostawiłam odpisanie na sms-a do Kamila na później i poszłam do kuzyna.
- Musisz sam nauczyć się zawiązywać muchę. - powiedziałam układając właściwie aksamitny materiał.
- Dzisiaj jeszcze skorzystam z twoich umiejętności. - uśmiechnął się, gdy przy okazji zajęłam się spinkami przy śnieżnobiałej koszuli.
Podałam mu wiszącą na szafie kamizelkę.
- Ile zostało czasu? - zapytał, nakładając na siebie odzienie.
- Prawie dwie godziny. - odpowiedziałam, a on stanął przed lustrem i zaczerpnął głośno powietrza. - Masz tremę?
- Ogromną. To dla mnie bardzo ważny dzień.
Chwyciłam czarną marynarkę i pomogłam mu ją ubrać. Stanęłam przed nim i przygładziłam starannie kołnierz.
- I jak? - wyprostował się, a ja zrobiłam krok w tył i przyjrzałam się sylwetce mojego kuzyna. Uniosłam wysoko głowę i poważnym tonem odparłam:
- Nie wiem kim jesteś, ale masz w tym momencie oddać mi mojego kuzyna.
- Och, przestań! - potargał mi włosy, po czym przytulił do siebie. - Nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
- Musiałbyś po prostu komuś zapłacić za pomoc. - uśmiechnęłam się szeroko, wtulając się w jego klatkę piersiową.
- Ale tobie nie muszę? - spojrzał podejrzliwie na moją rozradowaną twarz.
- Nie. - szepnęłam.
- No nie mów, że się rozkleisz!
- Ja nigdy nie płaczę! - krzyknęłam, gdy ten patrzył na mnie rozbawiony.
- Leć się szykować. - puścił mnie. - Musisz wyglądać cudownie.
- I tak wszyscy będą spoglądać na Ankę, więc mogę spokojnie jeszcze ci pomóc.
- Nie byłbym tego taki pewien. - mówił, pchając mnie przez korytarz do łazienki.
Westchnęłam i wzięłam prysznic. Z Dawidem nie wygram, nie tym razem.
Kiedy już ubrałam na siebie krótkie szorty i bokserkę, włączyłam nieszczęsną, starą lokówkę.
Niechętnie zaczęłam kręcenie.
- Jebany antyk! - wysyczałam, gdy przy piątym kosmyku oparzyłam sobie palce. Robiłam to pierwszy raz od kilku lat, ale postanowiłam, że nie poddam się bez walki.
Takim oto sposobem po czterdziestu pięciu minutach na moich ramionach spoczęły duże, rubinowe sprężyny.
Nałożyłam na twarz makijaż, lecz starałam się nakładać go jak najmniej. Kiedy miałam go chociaż odrobinę za dużo, czułam się sztucznie.
Kiedy skończyłam, spojrzałam na siebie z nieco większej odległości. Jęknęłam cicho i schowałam twarz w dłoniach, nie chciałam już na siebie patrzeć. Ostatnio tyle stałam przed lustrem, gdy miałam iść na studniówkę, z której w ostatnim momencie i tak zrezygnowałam.
Przeszłam szybko do siebie, a tam założyłam na siebie sukienkę i włożyłam buty na obcasie, czując, że moje nogi już teraz krzyczały o pomoc. No trudno, to tylko jedna noc, muszę dać radę.
Na szyi zapięłam jeszcze naszyjnik. Maleńki flakonik z purpurową cieczą, zawieszony na srebrnym łańcuszku zalegał nieco niżej niż poziom moich obojczyków. Chwyciłam go między opuszki palców i uśmiechnęłam się pod nosem. Pamiętam dzień, w którym dostałam go od Andrzeja; dokładnie wtedy, kiedy poczuł się za mnie odpowiedzialny...
Uniosłam głowę w górę: byłam pewna, że jestem już gotowa.
Gdy weszłam do salonu (swoją drogą, na trzęsących się jeszcze nogach), Dawid zmierzył mnie wzrokiem i pokiwał głową z uśmiechem.
- Właśnie o to mi chodziło. - mówił.
- Przestań pieprzyć. - ucięłam krótko. - Lepiej już jedźmy.
Po chwili byliśmy już w aucie i jechaliśmy w stronę kościoła. Swoją drogą miałam się w nim pojawić pierwszy raz od kilku lat. Nigdy nie należałam do osób szczególnie wierzących.
Na szczęście nie trwało to długo, ze względu na niedaleką odległość. Wysiadając z samochodu, spojrzałam na wysoki budynek. Neogotyk, na pewno.
- Chodźmy. - kuzyn klepnął mnie w plecy i ruszył przed siebie. Teraz jego zdenerwowanie zdecydowanie się powiększyło.
- Rozluźnij się trochę, bo wszystkie dzieci będą uciekały od pana młodego. - powiedziałam mu na ucho, kiedy już byliśmy przed wejściem, a ten zaśmiał się krótko z kwaśnym uśmiechem.
- Żeby tylko nie musiały uciekać od ciotki z piorunami w oczach.
Uniosłam brwi i wskazałam mu drzwi. W tym samym momencie pojawili się koło nas Waliński i Wrona. Przywitałam się z nimi, przy okazji czując, że patrzą na mnie nieco za długo.
- Chyba powinniście już wejść. - powiedział Konarski. On wraz ze swoim świadkiem, Marcinem, mieli wejść dopiero na rozpoczęcie ceremonii.
- Jasne. - mruknęłam w odpowiedzi i spojrzałam na Andrzeja, który otworzył przede mną drzwi. Weszliśmy do środka i skierowaliśmy się do jednej z ostatnich ławek.
- Na pewno chcesz tu siedzieć? - zapytał po chwili spędzonej na modlitwie. - Nie będziesz nic widziała, a poza tym Dawid jest twoją rodziną i...
- Nie chcę się rzucać nikomu w oczy. - odpowiedziałam. - Jeśli tobie zależy na tym, możesz iść bliżej.
- Nie zostawię cię. - odpowiedział z uśmiechem, pod którego wpływem zabrakło mi słów.
Spuściłam wzrok i nie uniosłam go, póki nie rozbrzmiały dźwięki Marszu Mendelsona. W tym momencie, tak jak każdy, wstałam i zwróciłam wzrok ku wchodzącej parze młodej.
Wyglądali cudownie. Dawid z poważną miną prowadził Ankę do ołtarza. Jej biała suknia z delikatnymi, fiołkowymi dodatkami i biały, długi welon prezentowały się idealnie. Sprawiała wrażenie niewinnej, delikatnej istotki. Tak, słowo wrażenie pasuje tu idealnie. Razem jednak tworzyli idealny obraz przykładowego młodego małżeństwa...
- Sto lat Młodej Parze! - krzyczał wujek Leon, ojciec blondyny, unosząc w górę kieliszek z szampanem.
Powtórzyli to wszyscy na sali, po czym, po upiciu trunku, zasiedli przy stole.
Pierwszy toast za nami, jest postęp, myślałam spoglądając w bok na kuzyna, który przed kilkoma chwilami wygłaszał przemówienie. Słowa o miłości, które wypłynęły z jego ust były wyjątkowo szczere.
- Coś nie tak?
Spojrzałam na Nikodema z wyraźnym poddenerwowaniem; zajęcie miejsca naprzeciw mnie było oczywiście przypadkiem...
- Skądże, wszystko w porządku. - skrzywiłam się, a on zajął się jedzeniem.
Sama zaczęłam tylko psuć idealne ułożenie makaronu, przeznaczonego na rosół.
Widziałam tyle znajomych twarzy; kuzyni, kuzynki, nawet ciocię i wujka, którzy mnie przygarnęli... Dlaczego nie cieszę się na ich widok? Nigdy nie byłam zwolenniczką takich imprez, ale zawsze choćby najbardziej fałszywy komplement był milszy niż teraz...
Zauważyłam, że ludzie zaczynają odchodzić od stołów, aż pozostałam, jak sądziłam, sama. Ktoś coś krzyknął, rozległy się śmiechy - nie obchodziło mnie to ani trochę.
Poczułam na swoim przedramieniu ciepło. Dłoń Andrzeja delikatnie spoczęła na mojej skórze, a jego twarz zwróciła się ku mnie. Ostrożnie zrobiłam to samo.
- Nie wyglądasz najlepiej. - wyznał, marszcząc brwi.
- Nic mi nie jest. - wymusiłam uśmiech, którego najwyraźniej nie kupił.
- Męczysz ten talerz od kwadransa, coś jest na rzeczy.
- Czuję się dobrze.
- Naprawdę? - zapytał z zawadiackim uśmiechem. Skierował ku mnie dłoń. - W takim razie chodź.
Chwyciłam niepewnie jego dłoń i pozwoliłam się prowadzić tam, gdzie wszyscy się gromadzili.
Młodzi akurat tańczyli pierwszy taniec. Przypatrzyłam się im dokładniej.
Poruszali się w pełnych gracji ruchach, jakby robili to od zawsze. Dawid szepnął kobiecie kilka słów, a ona rozpromieniała tak, jak jeszcze nigdy.
W momencie, gdy Ania po raz kolejny była okręcana wokół własnej osi, palce Andrzeja odnalazły moje i dzięki niemu się splotły. Kątem oka spojrzałam zdziwiona na chłopaka, a ten, nieco speszony, zaczął je rozsuwać. Krótkim ściśnięciem nie pozwoliłam na to, co mnie samą nieco zdziwiło, nie mówiąc o nim.
Kiedy muzyka, do której tańczyli, dobiegała końca, a goście wynagrodzili Młodych gromkimi brawami, ponownie usiadłam w osamotnieniu, ale tylko na chwilę.
- Anastazja? - usłyszałam nad sobą skrzeczący głos ciotki Niny. - Jak ty się zmieniłaś! Gdzie jest ta dziewczynka, którą wychowywaliśmy? Po prostu brak mi słów! Pamiętam jak razem z Nikosiem...
No tak, czego innego mogłam się spodziewać po matce Dawida? Patrzyłam na nią z wykrzywionymi ustami, a w głębi błagałam, żeby się zamknęła.
Ukradkiem spoglądałam za nią i zauważyłam Wronkę rozmawiającego z Konarskim. Garnitur nadawał mu poważnego wyglądu, który jak najbardziej mu odpowiadał. Andrzej spojrzał w moją stronę. Przewróciłam oczami na znak, że rozmowa nie należy do moich ulubionych, a on ruszył w moją stronę. Buzia Konarskiej wciąż była w ruchu, gdy chłopak złapał mnie za przegub i krzyknął:
- Jesteś mi potrzebna! Przepraszam panią. - zwrócił się do niej i pociągnął mnie za sobą na zewnątrz, gdzie zaczynało się już ściemniać.
- Myślałam, że będę tam stała wieczność. - mruknęłam. - Dziękuję.
- To nic takiego. - zaśmiał się. - Nie mogłem już patrzeć na to cierpienie wypisane na twojej twarzy.
- Naprawdę tak łatwo było je wyczytać? - uniosłam brwi.
- Nie, po prostu dobrze cię znam.
- Nie byłabym tego taka pewna. - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Spędziłem z tobą sporo czasu, wiem jaki jest twój ulubiony smak, co robisz w deszczowe dni, w jakim swetrze najchętniej chodzisz, jakiej muzyki słuchasz, gdy masz doła... W międzyczasie zrozumiałem, jak rozpoznać czy masz dobry humor czy jak się zachowujesz, kiedy masz czegoś dość.
- Nie wiesz wielu rzeczy: jednak o czym myślę przed snem, jakie mam marzenia czy plany na przyszłość. Nikt nigdy nie pozna mnie w całości. - po wypowiedzeniu ostatniego słowa, spojrzałam w ziemię.
Chłopak zamilkł. Słychać było tylko odgłosy zabawy dochodzące z sali.
- Może gdybym cię wtedy nie opuścił, byłbym pierwszym, któremu się to udało.
Uniosłam głowę i zmarszczyłam brwi.
- O co ci chodzi?
- O to, że zachowałem się jak idiota. Potrzebowałaś mnie. Wiedziałem o tym, a mimo to urwałem nasz kontakt. Próbowałem o tobie nie myśleć, przecież miałaś już przy sobie Dawida, on umiał się tobą opiekować jak nikt inny. Pomimo moich starań, pojawiałaś się w moich myślach codziennie, a ja musiałem jakoś usprawiedliwiać moje postępowanie.
- Przecież spotykałeś się z jakąś dziewczyną, widziałam was.
Zaśmiał się.
- Myślisz, że coś mnie z nią łączyło? - kiwnęłam głową, na co kontynuował: - To był kolejny sposób na ucieszenie wyrzutów sumienia, oczywiście nieskuteczny. No i chciałem zobaczyć u ciebie zazdrość, ale po tym wszystkim co zrobiłem, powinienem dla ciebie równać się z ziemią.
- Być może powinieneś. - powiedziałam cicho. - Ale na pewno tak nie jest.
Wrona spojrzał głęboko w moje oczy. Poczułam jak fala ciepła przechodzi po moim ciele. Jego dłoń znów z łatwością odnalazła moją. Zbliżył się do mnie, aż poczułam jego ciepły oddech blisko moich ust.
-... mówię ci, samochód-marzenie! - usłyszałam czyjś coraz głośniejszy głos. Odsunęłam się od Andrzeja, a on przejechał dłonią po twarzy, mrucząc ciche "cholera, zawsze to samo".
- Mów co chcesz, ale mojego BMW nie zamienię na nic innego! - mówił Owczarz do Kipka, aż nas zauważył. - A wy co tu robicie?
- Uciekają z wesela?! - krzyczał jego towarzysz. - Ciekawe co będzie, jak Konar się o tym dowie!
- On sam zapewne niedługo się ulotni, a my akurat wchodziliśmy do środka. - próbowałam jakoś wybrnąć z zaistniałej sytuacji, więc kiwnęłam na Wronkę i ruszyłam do budynku.
- Skoro już tu jesteśmy. - zaczął. - Może zatańczysz?
Przytaknęłam głową i poczułam jak otacza mnie ramieniem. Po chwili byliśmy już wśród innych bawiących się ludzi.
Naprawdę nie cierpiałam tańczenia, ale odmowa nie wchodziła w rachubę. Próbowałam więc chociaż udawać, że nie sprawia mi to kłopotów. Chciałam przetrwać te kilka minut z wzrokiem wbitym w naszych butach.
- Wyglądasz dziś naprawdę uroczo. - zagaił mój partner. - Jest tylko coś, o czym chyba zapomniałaś.
- Co takiego?
- Najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek poznałem. Nie widziałem go już dawno, nie wiesz gdzie jest?
Zaśmiałam się w głos.
- Wrócił! - ucieszył się chłopak. - I do tego jest jeszcze lepszy niż ostatnio.
Chciałabym, żeby chociaż w połowie był tak cudowny jak twój...
Niedbały obrót, który wykonałam dzięki jego pomocy, kończył graną piosenkę. Kilka sekund później pojawił się przy nas Dawid z Kornelią, jego siostrą.
Niechętnie puściłam Andrzeja i "przeszłam" do Dawida. Jak wywnioskowałam po chwili, on także nie należał do najlepszych tancerzy, więc nie zmuszaliśmy się do udawania wyrafinowanego układu kroków. Nie mam pojęcia, jakim cudem udało się Ance nauczenie go tego, co pokazywał w pierwszym kawałku.
- Widzę, że nawet ty zaczęłaś się bawić? - odezwał się.
- Jeśli tak to można nazwać. - mruknęłam. - Chyba wszystko idzie zgodnie z planem?
- Tak, Ania jest zadowolona. - rozejrzał się na boki, po czym schylił ku mnie i powiedział cicho: - Mam nadzieję, że tobie i Andrzejowi wspólne przyjście nieco pomogło?
- Nie rozumiem o co ci chodzi. - serce zaczęło bić mocniej. Jego słowa całkowicie mnie zaskoczyły.
- Nel, byle kogo nie zaprasza się na takie okoliczności. - wyjaśniał. - Na kilometr widać, że go do ciebie ciągnie. Patrząc na was z boku zrozumiałem, że to było dla niego coś naprawdę poważnego.
Tym razem to ja zamilkłam. "Byle kogo nie zaprasza się na takie okoliczności"... W sumie od początku zastanawiałam się, dlaczego zależy mu na pójściu z nim, skoro tak czy inaczej, znaleźlibyśmy się na tej samej imprezie...
Muzyka ustawała, kończąc się popularną przyśpiewką zachęcającą do picia.
- Przemyśl to, proszę. - powiedział mi jeszcze do ucha, gdy byliśmy w drodze do stolika.
Znajdujący się obok Andrzej napełnił mój kieliszek, ale nawet go nie ruszyłam. W głowie cały czas miałam słowa Konara.
- Taniec z kuzynem okazał się tak tragiczny, jak podejrzewam?
Spojrzałam na siatkarza.
- Nigdy więcej. - skomentowałam krótko, na co on zareagował perlistym śmiechem.
Kiedy przerwa dobiegła końca, chciałam wymknąć się gdziekolwiek, byle tylko uniknąć kolejnego tańca. W momencie, gdy skręcałam już ku wyjściu, zawołał mnie Waliński. Odwróciłam się, by go szybko zniechęcić do kontaktu ze mną, ale on szedł do mnie z małym, na oko czteroletnim chłopcem. Przypomniało mu się, jak zajmowałam się dziećmi na Łuczniczce...
Westchnęłam i zabrałam chłopca na salę. Zostawienie go z naprutym Kipkiem nie mogło się skończyć dobrze.
Odnalazłam jego mamę, oddałam go i już chciałam ponownie uciec, ale zostałam zmuszona do pójścia na parkiet z bohaterskim Marcinem. Moje marzenia się spełniają...
W ten oto sposób, co chwilę "odbijana", przetańczyłam najdłuższą w życiu godzinę z prawie wszystkimi obecnymi klubowymi kolegami Dawida. Dziwne, myślałam, że mnie nie cierpią, zresztą jak każdy. Ci ludzie naprawdę się zmieniają przez alkohol.
Gdy tylko miałam okazję, wyszukiwałam wśród ludzi Andrzeja, z którym dość często spotykałam się wzrokiem.
Po tej okropnej godzinie, wreszcie byłam wolna. W czasie, gdy wszyscy poszli do stolików, ja ruszyłam prosto na zewnątrz, gdzie znalazłam drewnianą ławkę. Bez zawahania na niej usiadłam i zaczęłam rozmasowywać obolałe łydki.
- Nel. - usłyszałam znany mi męski głos.
- Tak? - spojrzałam na stojącego przede mną Wronę.
- Przejdziesz się ze mną?
Przytaknęłam i z trudem wstałam. Moje łydki potwornie paliły, ale chciałam spędzić z nim trochę czasu.
Zdjęłam te przeklęte buty i wzięłam je w rękę. Kiedy byliśmy już w drodze, poczułam na ramionach jego marynarkę. Podziękowałam, choć nieco mnie to krępowało.
Zauważyłam, że zbliżamy się do pobliskiego jeziora, znajdującego się na terenie lokalu, lecz znacznie oddalonego od budynku. Będąc już na miejscu, stanęliśmy na brzegu i wpatrzyliśmy się w błyszczącą taflę wody.
- Nie rozumiem czemu wszyscy są tam, na sali, skoro tutaj jest taki widok. - wyznałam cicho.
- Nie wszystkim podoba się taki sposób na spędzenie czasu.
Kiwnęłam głową, a on kontynuował:
- Mi wystarczy, że spędzę go z tobą.
Spojrzałam zdziwiona na Andrzeja. Jego dłonie znalazły się na moich lędźwiach, a moje na jego karku.Wtuliłam się w jego tors, czując się bezpieczniej jak nigdy.
Kołysaliśmy się powoli do muzyki, która cicho płynęła z sali. Atmosfera była tutaj zupełnie inna niż tam.
Jego ramiona mnie otoczyły, a twarz przylgnęła do moich włosów.
Po chwili odsunął mnie na moment i delikatnym ruchem ręki podwyższył mój podbródek i złączył nasze wargi. Zamknęłam powoli oczy.
Rozkoszowałam się tą chwilą; tak długo jej wyczekiwałam...
- Proszę cię - wyszeptał Andrzej na moment opierając swoje czoło o moje. - Spróbujmy jeszcze raz, nie wytrzymam bez ciebie.
Spojrzałam głęboko w jego oczy.
- Do trzech razy sztuka? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Jeśli tylko pozwolisz...
- Tobie? Zawsze i mimo wszystko.
Uśmiech, który pojawił się na jego ustach, przedstawiał jednocześnie radość i wdzięczność. Uwielbiałam go.
W taki sposób, trzymając się za ręce, wróciliśmy już na salę jako wtedy jedna z szczęśliwszych par.
--------------------------------------------
I udało nam się dotrwać do tego momentu! (Sorry, Aga... :D)
Mam nadzieję, że da się to jakoś czytać? Muszę przyznać, że opis ślubu i wesela może być złe, bo... szczerze powiedziawszy byłam na nim tylko raz, mając 7 lat.
Zaufałam wszystkim stronom temu poświęconym. ;)
Wczoraj minął rok, od kiedy pojawił się tutaj pierwszy wpis. Pamiętam go dokładnie, pamiętam pomysł, który wykiełkował w mojej głowie i radość, kiedy pojawili się pierwsi czytelnicy. Nie podejrzewałam, że będzie Was aż tak dużo. Bardzo Wam dziękuję, dzięki wam czuję się chociaż czasami potrzebna. :)
Trzymajmy wszyscy kciuki za powrót Igły do zdrowia!
No i jeszcze jedno! Soczi!! *-*
Pozdrawiam, Misu. ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nel i Wrona w końcu razem! Boże ile ja na to czekałam! ;)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny, już czekam na następny :)
Podejrzewam, że cały rok :D
UsuńDziękuję :)
Strasznie się ciesze, że Nel nareszcie jest z Andrzejem. Pomimo tylu przeciwieństw i przykrych sytuacji Endrju jest dla niej naprawdę ważny. Bo podejrzewam, że byle komu nie powiedziałaby o gwałcie i wybaczyla mu to, że zerwał z nią kontakt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Tak, powiedzenie o tym było dla niej czymś ciężkim, więc Andrzej musi być dla niej kimś ważnym. :)
UsuńRównież pozdrawiam :>
WRESZCIE SĄ RAZEM ! Ślub i wesele bardzo dobrze opisałaś, mimo iż ja sobie inaczej przypominam śluby, ale to nie ważne. Każdy ślub jest wyjątkowy :) Jak opisywałaś momenty z Andrzejem to aż nie potrafiłam się nie uśmiechnąć :D I nawet nie było przesłodzone...tak jak w niektórych blogach. U ciebie po prostu realistycznie.
OdpowiedzUsuńJednym słowem PIĘKNIE ! Rozdział nie jest żałosny tak jak pisałaś xd
Powodzenia w dalszym pisaniu, skoro tutaj wytrzymałaś rok!
Oj mówiłam, że nie wiem jak wygląda to w rzeczywistości! :D
UsuńJuż Ci to pisałam - jest przesłodzone. I jest żałosne! :<
Dziękuję bardzo ♥
Boże, jejku cieszę się jak małe dziecko!! Nel i Andrzej wreszcie razem! *.* Potrzebowali na to 24 rozdziały.... Szybcy są, nie ma co :P a tak serio, to chciałabym kogoś takiego jak Wronka, żeby wyznal mi miłość, w takiej scenerii, na ślubie mojego kuzyna..... Ech. Piękne życie!
OdpowiedzUsuńChoć boję się, że coś namieszasz... Trzy rozdziały to dużo, sama coś o tym wiem... nie znamy jeszcze gwałciciela, więc mam nadzieje, że wyjaśnisz tą sprawę jak najszybciej (:
To już rok? Ale szybko zleciało ;) z okazji rocznicy życzę ci kolejnych lat poświęconych blogowaniu, pidaniu tak świetnyvch opowiadań :) i żebyś wreszcie wbiła sobie do głowy, że piszesz genialnie, masz wiele wiernych czytelniczek, a twoje opowiadania są przepiękne! :)
Ah, muszę ci to wyznać... Kocham Cię! Za wszystko <333333333 Hihihihi.
<3
Bo to Misu jest taka niedobra i nie chciała ich połączyć! :D
UsuńMi to nawet taki Wrona by pasował ;p
Dokładnie, sama się zdziwiłam, gdy sprawdzałam tę datę.
Dziękuję! (i one nie są świetne :*)
A tam znowu pierdzielisz... :D
♥ Ja też :3
Jejku, jakie Nel ma stosunki ze swoim kuzynem, haha ♥ Oni się tak świetnie dogadują, zazdroszczę...
OdpowiedzUsuńRozczulił mnie Wrona. I Nel, kiedy powiedziała sobie w myślach, że chciałaby, aby jej uśmiech był choć w połowie tak cudowny jak Wrony. Po tym rozdziale, po tym, co się między nimi działo, po tym, jak Wrona całe wesele interesował się tylko Nel, widać, jak bardzo im na sobie zależy. Mam nadzieję, że wszystko zacznie im się układać, bo oni tak do siebie pasują! Szkoda, że tak długo musieli czekać na ten moment...
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na dwójkę, chociaż już chyba to robiłam na fejsie, nie jestem pewna, haha ;) http://strefa-id.blogspot.com/
Wrona w ogóle jest tutaj takim... ideałem, że to wszystko jest aż niemożliwe. :)
UsuńOj zależy im, żależy. ;>:
To prawda, odwlekałam z tym, ile tylko mogłam. :D
Ok, jeszcze dzisiaj przeczytam :)
Również pozdrawiam!
Oooo jak słodko! Cudownie! Doczekałam się :)
OdpowiedzUsuńA opis wesela jest idealny ;p. Ciągnij tą historię w nieskończoność!
Buziaki, Gonia :);*
Słodko, aż ZA słodko. :)
UsuńNo, w nieskończoność się nie da, ale spróbuję jak najdłużej!
:*
Nie wyszło źle, wyszło genialnie ;)
OdpowiedzUsuńI już myślałam że nigdy się tego nie doczekam. Podoba mi się odwaga Andrzeja, mówi Nel praktycznie o wszystkim... ładnie ładnie ;)
Pozdrawiam, Klaudia ;)
No, zastanawiałabym się nad tą pierwszą opcją. :)
UsuńTak, Wronka potrafi się naprawdę otworzyć przed nią...
Również pozdrawiam :>
Tak! Tak! Tak! No w końcu Wronka zdecydował się na jakiś konkretny krok:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Brawo, Andrzej! :D
UsuńRównież pozdrawiam :)
W końcu się doczekałam! Świetny rozdział, a końcówka po prostu genialna! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tak, to chyba był najbardziej wyczekiwany moment tego bloga. :D
UsuńDziękuję!
Również pozdrawiam :>
ojaciepiernicze *-*
OdpowiedzUsuńkochana ♥
uwielbiam Cię jeszcze bardziej!
Wrona, Nel, Konar, a nawet Ania ♥
ojeej, wszystko takie magiczne, oni tacy zakochani ♥
wszyscy szczęśliwi, tak fajnie! ooo, ale się cieszę! :D
czekam na coś nowego ^^ ♥
Ojej, dziękuję! :*
UsuńWrona tu dał popis, a nie oni! :D
Ważne, że Andrzej i Nel szczęśliwi :3
Jest, jest, jest! W końcu są razem. Rozdział jak zwykle świetny, ale końcówka i tak najlepsza :) Myślałam, że Nel zrobi coś głupiego,a tu proszę, taka spokojna była. To pewnie przez Andrzeja :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
No nie mogłam tego inaczej zrobić, za długo bym odwlekała. :D
UsuńOna lubi robić głupie rzeczy, masz rację... ;>
Również pozdrawiam :)