wtorek, 25 czerwca 2013

10. W końcu nic nie jest pewne, a ludziom nie można ufać.




W ciągu dnia przez głowę przepływają przeróżne myśli. Niestety, nie jestem w stanie ich kontrolować. Dotyczą one wielu spraw: od porannego zachmurzenia, przez powód głośnych miauczeń kotów za oknem, po dręczące wspomnienia. Codziennie jednak pojawia się jedno pragnienie, które nie daje mi spokoju. Bo przecież kto by nie chciał własnej śmierci?
Właśnie ono, samobójstwo krzątało się po mojej głowie, z dnia na dzień z większym hałasem. Śmierć była idealnym rozwiązaniem wszystkich problemów, marzyłam o nim. Jak na złość, nie miałam warunków by to zrobić, a każda chwila wydawała się być niewłaściwą. Idiotka...
Podczas jednego z poranków, uświadomiłam sobie też, że kompletnie spieprzyłam wszystko. Straciłam nawet niezaczętą pracę w artystycznym, na Łuczniczce już dawno przestali się o mnie dopytywać. Urwał się też mój kontakt z Olkiem; nie wiedziałam co się z nim działo, nawet nie wiem czy starał się jakoś ze mną porozumieć, bo telefon wyłączyłam dobre sześć tygodni temu.
Każdy miał mnie dosyć, szczególnie ja sama. Więc nie pozostało mi nic innego...
- Hej, nie śpisz już? - Wrona jak codziennie, punktualnie 7:08, pukał w drzwi i lekko je uchylał. Kiedy upewnił się, że patrzę w jego stronę, zdobył się na wejście. Od czasu przybycia tu, zawsze zdążył ledwo wyjść z łóżka, narzucić coś na siebie i już czuwał nade mną.
No właśnie, pod jego opieką nie mogłam nawet symulować bólu zęba po wypiciu choćby kapki alkoholu. Bardzo często, mimo widocznego zmęczenia, siedział w moim pokoju w milczeniu. Nie odzywałam się, a on potrafił to poszanować i mimo zrujnowanego wieczoru, uśmiechnąć się najszczerzej jak pozwalała mu na to dana sytuacja.
- Z resztą to było głupie pytanie. - zaśmiał się pod nosem. - Co chcesz na śniadanie?
- Nic.
- Hmm, chyba nie umiem tego przyrządzać. - to chyba miało być zabawne. Cóż, chociaż znajduje w sobie siłę na żarty. - To zrobię kanapki, ok?
To w nim lubiłam, nie zmuszał mnie do niczego. Konarski już dawno usadziłby mnie jeszcze śpiącą w kuchni i kazał jeść.
- Nie mam ochoty.
- Nel, nie zrozum mnie źle, ale nie chcę, żebyś była jeszcze słabsza niż teraz. Przecież ponad połowę doby poświęcasz spaniu, niedługo zapadniesz w sen zimowy, tylko że latem.
Westchnęłam ciężko i oznajmiłam, że za kilka minut przyjdę. Chłopak udał się do kuchni, gdzie po chwili rozbrzmiało radio i pracować zaczął ekspres do kawy. Pospiesznie zarzuciłam na siebie o kilka rozmiarów za duży sweter i poszłam do niego. Bezgłośnie usiadłam na jednym z krzeseł i patrzyłam jak nieświadomy Andrzej podśpiewuje pod nosem jedną z piosenek Aerosmith. Dopiero kiedy się odwrócił, pospiesznie nalał do kubków kawy i podał cały posiłek.
Po chwili siedzieliśmy naprzeciw siebie. Wpatrując się w różnorodne motywy na kanapkach, słuchałam głosu mężczyzny prowadzącego poranny program informacyjny. Kiedy, przeszedłszy do pogody powiedział o nadchodzących deszczach, odezwał się mój towarzysz:
- Jedźmy gdzieś.- uniosłam wzrok na niego, żeby upewnić się w przekonaniu, że to tylko głupi żart. Niestety, po jego minie rozpoznałam, że tym razem moje przypuszczenia były nietrafne. Zignorowałam te słowa, wracając do wodzenia łyżeczką w kubku. - Nie udawaj, że nie słyszałaś. No, proszę!
- Po co? - uniosłam znacząco brwi. - Przecież to nie ma znaczenia czy będziesz wylegiwał się w czasie deszczu w Bydgoszczy, Berlinie, czy nawet Madrycie.
- Wyrwalibyśmy się stąd, mogłoby być miło. - próbował mnie przekonać. - Nel, nie bądź taka...
- Jaka, głupia, wredna? A może samolubna? Taak, to dobre słowa. Z kimś o takich wadach nie warto nigdzie iść, jechać, a nawet lecieć. Wiesz, odechciało mi się jedzenia jeszcze bardziej. Dziękuję.
Bez żadnego innego słowa wstałam i wróciłam do siebie.
Pomimo tego, że chłopak dobijał się do mnie, nie zwracałam na niego uwagi. Wiedziałam, że łatwo mogłam ulec i dać się wyciągnąć nie wiadomo gdzie.
Z resztą nie wiem dlaczego on to robi, Ze mną nie da się spędzić czasu inaczej niż na słuchaniu własnego oddechu...
- Nel, powiedz coś, martwię się!
Zastanawiałam się dlaczego po prostu nie wejdzie jak zrobiłby to ktoś normalny. No tak, to przecież Wrona. Westchnęłam i niechętnie otworzyłam drzwi.
- Widzisz, żyję. - mruknęłam wymijając go. Tak jak myślałam, kawa nie wystygła, więc wzięłam porządnego łyka, którego gorzki smak pieścił moje kubki smakowe. Odwróciłam się i postawiłam krok wprzód, przez co wpadłam na siatkarza, tym samym wylewając na jego podkoszulek czarną ciecz.
- Musisz mieć naprawdę wielkiego pecha do ubrań. - zaśmiał się nerwowo czym wytrącił mnie z równowagi.
Nie tylko do nich, pomyślałam i westchnęłam.
- Jedynym miejscem do którego mogę jechać jest Gdańsk. - powiedziałam na jednym tchu, tym samym wprawiając go w osłupienie.
- N-no dobrze, niech będzie. Możemy jeszcze...
- Tylko Gdańsk, nigdzie indziej.
Nadal zdziwiony przytaknął i udałam się do siebie gdzie przebrałam się w krótkie spodenki i szarą bluzkę z rękawem za łokieć. Chwyciłam w biegu też małą przygotowaną torebkę.
Mniej więcej kwadrans później siedzieliśmy już w aucie. Andrzej szybko odpalił samochód i odjechaliśmy spod bloku. Głośna muzyka z radia i śpiewanie chłopaka pozwoliły mi na milczenie. W międzyczasie zobaczyłam się w bocznym lustrze. Kiedy bywałam w łazience w domu unikałam własnego odbicia, ale teraz mocniej niż zawsze przykłuło moją uwagę.
Jeśli chodzi o wygląd, byłam zupełnie inna niż jakiś czas temu. Skóra nigdy nie miała tak jasnego, a nawet szarawego odcieniu. Postrzępione włosy straciły blask i mocny odcień. Oczy nie wyrażały nic, wydawały mi się jeszcze bardziej wyblakłe. Ogólny obraz dołował mnie jeszcze bardziej.
Po mniej więcej dwóch godzinach byliśmy na miejscu, a kwadrans później na plaży. Ciemne od chmur niebo zlewało się z morzem. Byłam tu pierwszy raz od trzech lat. To dziwnie być gościem w miejscu, które kiedyś uważało się za w pewnym sensie własne.
Stałam na brzegu, wpatrując się w krążące nad wodą mewy gdy doszedł do mnie Andrzej.
- Podoba ci się? - zapytał patrząc na moje reakcje. Przytaknęłam i z mimiki jego twarzy wyczytałam, że jest zadowolony. Cóż, przynajmniej mu jest tu dobrze. Mi nie pomogły nawet wspomnienia wielu ważnych w życiu chwil, nadal czułam się pusta.
Zdecydowanie wystarczyłoby mi, gdybym została w tym miejscu przez cały dzień. Niestety, Andrzej nie był mną i dał mi tylko kilka minut na trwanie w ciszy, bo po nich zaciągnął mnie do jednej z małych restauracji. Wiedziałam, że bez tego nie da mi spokoju, więc zgodziłam się.
Nie chciałam jeść ani pić, ale Wrona nie rozumiał tego. Kiedy poszedł do lady zamówić zabójcze ilości jedzenia, spojrzałam za okno i, spostrzegłszy płynący kuter, uświadomiłam sobie, że jest idealny moment do spełnienia mojego planu.
Kiedy tylko chłopak wrócił, pacnęłam się w głowę i szybko wyszłam z lokalu pod pretekstem wizyty u mamy. Miał też się o mnie nie martwić, wrócę jak tylko pożegnam się z nią, bo koniecznie musi wyjechać. Połknął haczyk i nawet nie chciał mnie odprowadzić, świetnie!
Wyszłam szybkim krokiem, który po chwili zmienił się w desperacki bieg. Byle znaleźć się dostatecznie daleko, by wszystko się udało...



Mocny podmuch rozwiewał moje włosy we wszystkie możliwe strony tym samym zasłaniając mi w wielu chwilach widok na ciemne chmury. Żałowałam, że nie są one na tyle długie, by ukryć mnie całą.
Byłam na siebie z minuty na minutę coraz bardziej wściekła, znienawidziłam siebie jeszcze bardziej. Zawsze znajdowałam w sobie dość odwagi, by zadawać się z ludźmi (według prawa) niebezpiecznymi, by rozmawiać z ćpunami w ciemnych zaułkach Gdańska czy nieznanych miast, a teraz nie umiałam się zabić. Jakim prawem, kurwa mać?!
Od jakiegoś czasu było to moim marzeniem; zakończyć marny żywot tu, w Gdańsku gdzie się podobno urodziłam. W końcu nic nie jest pewne, a ludziom nie można ufać. Tak więc cały przyjazd tutaj, udawanie szczęścia, wszystko to bez sensu.
Obserwowałam jak wiatr robił z wodą co tylko chciał. Na moment cichła, by po chwili wzbijać się w górę. Tak właśnie wspomnienia czyniły ze mną. Byłam niczym ta woda, zależna od siły podmuchu.
Po chwili ktoś cicho podszedł i przysiadł koło mnie na piasku. Mógłby to być nawet poszukiwany morderca, to bez znaczenia, przynajmniej pomógłby mi nieświadomie spełnić pragnienie. Niestety Wrona, który okazał się tą osobą, nie zabiłby nawet muchy.
Chłopak milczał. Przez kilka minut nie odezwał się nawet słowem, co bardzo mi odpowiadało. Przerwał jednak ten jakże miły moment.
- Wiesz, w taki dzień normalnie siedziałbym cały czas w domu i nudził się przy kolejnych bezsensownych grach. Nie żałuję, że tu jestem, nigdy nie widziałem pustej plaży. - mówił, po czym głośno westchnął. - Nie wyszłaś poza nią, prawda?
Pokręciłam głową.
- Jeśli nie miałaś ochoty spędzać ze mną czasu, mogłaś po prostu powiedzieć. Wiem, że jestem uciążliwy, ale miałem nadzieję, że chociaż trochę dam radę zająć ci jakoś sensownie czas.
- To nie chodzi o to Andrzej. - przerwałam mu. - Nie rozumiesz nic, zresztą to dobrze...
- W takim razie wytłumacz mi.
- Nie widzę sensu.
- Za to ja jak najbardziej. - upierał się. - Pozwól mi siebie zrozumieć.
Zawahałam się. Nikt o mnie nic nie wie, a on nie powinien zrobić mi krzywdy. Chyba...
Ach, pieprzyć to. Wstałam i gestem kazałam mu zrobić to samo. Przeszliśmy w ciszy przez plażę, kawałek miasta aż trafiliśmy na mały wyniszczony cmentarz. Był zdziwiony, czułam to. Stanęłam nad jednym z grobów. "Maria Filip", tak to tutaj.
- Od piątego roku życia mieszkałam tu, w Gdańsku. Moje życie, choć nieidealne, było pełne wartościowych ludzi i kochałam je. Szkołę zaczęłam wzorowo, cała podstawówka minęła mi w dobrych warunkach do nauki, prócz jednego. Rodzice zaczęli się kłócić, często bić, kolory życia blaknąć, ale mimo tego nie poddawałam się i wierzyłam, że będzie lepiej. Nic bardziej mylnego. Ojciec nie wracał na noc do domu, kiedy w tym czasie matka wylewała litry łez. Wiesz jak okropnie się wtedy czułam? Z dnia na dzień było coraz gorzej, przestawałam się uczyć, uciekałam z domu. Bolało mnie jak wszystko się psuje. Oni już zapomnieli o swoich dzieciach, nawet nie widzieli gdzie jesteśmy. Aż wszystko się skończyło.
Mając może 15 lat siedziałam na klatce schodowej z grupą palaczy, kiedy podszedł do mnie brat. Pociągnął mnie bez słowa za ramię do domu. Tam powiedział mi o wypadku rodziców. Podobno samochód, którym jechali zderzył się z tirem, tym samym zabijając ich oboje. Nie chciałam tego przyjąć do wiadomości, myślałam, że żartuje. Dopiero kiedy zobaczyłam ich martwe ciała uwierzyłam, jednak było to trochę inaczej. Gołym okiem dało się zauważyć ślady broni u matki. Jak się później okazało, ojciec wywiózł ją za miasto, gdzie po raz kolejny się pokłócili, przeszli do rękoczynów, tylko on miał przy sobie nóż kuchenny. Kilka uderzeń w klatkę piersiową wystarczyło do zabicia żony. Zabrał ją do auta, usadowił jak gdyby nigdy nic, wlał w siebie mnóstwo wódku i wjechał w pierwszy lepszy samochód.
Jako kilkunastoletnia dziewczyna nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Zostałam sierotą, nic dziwnego. Będąc pod opieką brata do ukończenia szesnastego roku życia zdążyłam popaść w nałogi, bezgranicznie się zakochać, stracić przyjaciół. W dniu urodzin wręczył mi kartkę z adresem pod który miałam się udać, pod dom Konarskich, moich chrzestnych. Piękny urodzinowy prezent, prawda? Najlepsze wakacje w życiu poszły w niepamięć. Tak więc zamieszkałam u nich, a oni także najchętniej wysłaliby mnie z powrotem. Do teraz jestem niechciana. Dlatego chciałam to zrobić.
- Ale co chciałaś zrobić?
- Powiedz mi co według ciebie mogły znaczyć odwiedziny matki skoro jest ona... no, wiesz gdzie.
- Serio chciałaś to zrobić, tutaj?!
Gdybym miała więcej siły woli, byłabym już po drugiej stronie.
- Nie wierzę, że dałej się tak nabrać! - krzyknął zapominając o nastroju panującym na cmentarzu. - Jak w ogóle mogłabyś mi to zrobić?! Po tych wszystkich godzinach i dobach, które zmarnowaliśmy na pilnowaniu żebyś nie zrobiła nic głupiego... A teraz, kiedy miałem do ciebie zaufanie, tak po prostu mnie wykorzystałaś... Kurwa, czy ja jestem aż taki zły?
Spuściłam głowę. Było mi wstyd za siebie, za moje samolubne zachowanie.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, bo to bez sensu. A zresztą rób co chcesz, byle bym nie miał przez to kłopotów.
Po tych słowach chłopak obrzucił mnie karcącym spojrzeniem i odszedł w nieznane.
Odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni i spojrzałam na grób matki. Położenia ojca nie znałam. Bezwładnie opadłam na kolana przed nagrobek.
Witaj, mamo. Dawno nie odwiedzałam cię, ale uwierz mi, w moim życiu nie wydarzyło się nic, czy mogłabym ci się pochwalić. Wręcz przeciwnie, chętnie wyżaliłaby ci się, w naszym salonie przy gorącej czekoladzie, którą tak idealnie przyrządzałaś. Pamiętam cię bardzo dokładnie, jakbyśmy jeszcze wczoraj się widziały. Trudno było mi zapomnieć, choć przez cały czas starałam się to zrobić. Widzisz do czego mnie to doprowadziło. Zachciało mi się samobójstw, jak niedojrzałej małolacie, która nie akceptuje świata. Gdybyś żyła, na pewno dostałabym po głowie za żyletkę, tabletki i wódkę w torbie. Może chociaż to pomogłoby mi się opamiętać... Nie wiesz nawet jak bardzo brakuje cię od kilku lat w moim życiu. Ty zapewne za mną nie tęsknisz? Nic dziwnego, nikt nie tęskni. Mimo tego chciałabym od czasu do czasu powiedzieć ci kilka zdań z tego, co się ze mną dzieje, dobrze? Mam nadzieję, że ci tym za bardzo nie uprzykrzę tam życia, bo tutaj, spójrz, nawet pogoda ma mnie dość.
Jak na zawołanie, z nieba lunął deszcz. Położyłam dłonie na udach i z zamkniętymi oczyma starłam się opanować drżenie ciała. Oddychałam miarowo, kiedy poczułam coś ciepłego na plecach. Dotknęłam, jak się okazało, ciepłej męskiej bluzy i spojrzałam w górę.
- Nie będziesz marzła przez moje fochy. - beznamiętnie powiedział Wrona. - Okryj się szczelniej i chodź.
Wykonałam to, co mi kazał i po chwili dreptałam za nim do samochodu. Szybko też znaleźliśmy się poza miastem, a cisza ciążyła mi bardziej niż zwykle.
- Andrzej, ja... - zaczęłam, ale spotykając się z jego wzrokiem odjęło mi mowę. Trudno mi określić co wyrażał: zawód, smutek a może nawet złość?
- Tak?
- Niedobrze mi, zjedziesz gdzieś na pobocze?
Mruknął zgadzając się i wjechaliśmy w leśną dróżkę, po której chwilę później powoli szłam myśląc co powiedzieć. Przystanęłam i wpatrzyłam się w głęboką zieleń.
- Wcale nie było ci niedobrze. - odezwał się. - Mam rację?
Niechętnie przytaknęłam i odwróciłam się do niego. Stał oparty o samochód z rękoma zaplecionymi na klatce piersiowej.
- Może ci się to wydawać niedorzeczne, ale mam wyrzuty sumienia, które tak cholernie palą od środka. Na myśl o tym, ile dla mnie poświęcacie, ile ty poświęciłeś czasu, chęci, nerwów... Boże, nie jestem godna takiego opiekuna! Tak, to głupie, ale...
Nie zdołałam nic dopowiedzieć, bo zostałam zgnieciona w mocnym uścisku. Przymknęłam oczy i dłonie położyłam na jego plecach. Musiało wyglądać to komicznie, ale nie przejmowałam się tym w tej chwili.
- Po prostu nie rób mi tego więcej. - wymamrotał w moje włosy.
- Obiecuję. - szepnęłam.
Trwaliśmy w tej pozie dobre kilka minut i żadne z nas nie chciało się rozdzielać. Tęskniłam za przyjacielem, którego właśnie odzyskałam....

------------------------------------------------------------

Ile ja to pisałam, nie wyobrażacie sobie nawet! Szkoda tylko, że ponad połowę rozdziału pisałam dwa razy. Moja głupota mnie czasem przeraża. :>
Następne mecze Ligii Światowej są nasze, ja to Wam mówię! :)
Chyba znów zakochałam się w górach *.* Czemu nie mieszkam gdzieś na południu Polski, ja się pytam?! :C
No, także ten, do następnego :>

P.S.: Blogi, które nominuję (jak ja tego nie znoszę :D)
http://nowe-szanse.blogspot.com/
http://time-forlove.blogspot.com/  (uhuhu, łamię zasady, jestem taka zła :>)
http://dziewczyna-z-tatuazem.blogspot.com/
http://carolina-book.blogspot.com/
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
http://zyje--chwila.blogspot.com/
http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
http://popsuty-aparat.blogspot.com

1. Jakie owoce jesz najchętniej?
2. Gdybyś mogła porozmawiać z jakąkolwiek zmarłą osobą, kim byłaby ona?
3. Uprawiasz jakiś sport?
4. Spotkałaś kiedyś swojego idola?
5. Co jest Twoją pasją?
6. Masz zwierzęta?
7. Co robisz w wolnych chwilach?
8. Jakie zwierze, według siebie, przypominasz?
9. Dlaczego zaczęłaś pisać?
10. Jaki kwiat jest Twoim ulubionym?
11. Gdybyś mogła, jakie wybrałabyś dla siebie imię?

20 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D oo, jak miło, że jest kolejny rozdział i taki świetny :> oczekuję tylko momentu, kiedy Wronka i Nel będą razem c:
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga : http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uzależniłam się od tej historii. Jest super. Coś niepowtarzalnego i coś z czym nie miałam jeszcze styczności. Wciąga i to bardzo. I już czekam na kolejny rozdział. Podoba mi się twój styl pisania.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku, ale mnie wystraszyłaś tą próbą samobójczą... Na szczęście Nel nie miała tyle siły w sobie by to zrobić, a może to też po części zasługa Wronki? Mam nadzieję, że w końcu Nel zaufa mu w takim stopniu, by wszystko wyznać...
    No właśnie, kto jest tym gwałcicielem, bo nie mogę już wytrzymać w niepewności, no?

    Ja osobiści wolę morze, nie wiem dlaczego. ;D


    Pozdrawiam. ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za (nielegalną) nominację. ;D
      Odpowiedzi tutaj:
      http://bunia-a.blogspot.com/p/liebster-awards.html

      Usuń
    2. No ale fajnie było, musisz przynać! :D

      Usuń
  4. Jeju no muszę to napisać! Andrzej jest taki słodki i opiekuńczy, że po prostu nie mogę ;< A Nel tego nie docenia... Dziewczyno, weź się w garsć, opowiedz mu o wszystkim (chyba, że to on jest tym gwałcicielem... więc mu nie mów) i będzie sponio ^^ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + odpowiedzi do Liebster nowe-szanse.blogspot.com/p/tutaj-beda-znajdoway-sie-wszystkie.html :)

      Usuń
    2. I mogłabyś napisać mi na gg jak widzisz to nasze wspólne opowiadanie? (: jeśli nie masz gg, to proszę 33280294 :)

      Usuń
  5. Jej :) Zgadzam się z powyższymi komentarzami :P :D KIEDY oni w końcu będą razem :P :D Czekam na ten moment i czekam :) Rozdział jak zwykle cudowny ;) Dzieje się i to właśnie lubię ! :) Czekam z niecierpliwością na nowy o którym możesz mnie poinformować :) Tymczasem jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie :)
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :)
    Pozdrawiam gorąco! ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Popłakałam się. Nie tylko po tej mentalnej rozmowie z matką. Nie tylko po jej ogromnej niechęci do życia. Nie tylko po takim zaprzyjaźnieniu się z wódką, żyletką, a przede wszystkim śmiercią. Nie tylko po tak ogromnej cierpliwości Andrzeja w stosunku do Nel. Popłakałam się, bo chyba dopiero teraz zrozumiałam, jak wiele nas łączy.
    Nel, nie rób tego nigdy więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjątkowo dzisiaj zapraszam na dziewiątkę na http://ochroniarz-na-obcasach.blogspot.com/. Pozdrawiam serdecznie, Caroline. ^^

      Usuń
    2. W imieniu Caroline zapraszam na część drugą na http://labedzi-spiew.blogspot.com/ :)

      Usuń
    3. W imieniu Caroline zapraszam na część trzecią na http://labedzi-spiew.blogspot.com/ :)

      Usuń
  7. Rozdział świetny, fajnie, że Nel otworzyła się przed Wroną.Już się nie mogę doczekać tego aż oni będą razem.Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że Andrzej będzie przy niej mimo wszystko. Jest jej prawdziwym przyjacielem, kimś, kto przydałby się każdemu. Gdyby mu na niej nie zależało, nie byłby w stanie się nią tak opiekować.
    Rozdział bardzo wzruszający. Ja sama nigdy nie płaczę, więc łezka się nie potoczyła, ale bardzo mi się podoba. Lubię, gdy emocje są idealnie przelewane na tekst. Dobrze, że zwierzyła się Andrzejowi, bo jak inaczej byłby w stanie zrobić coś, żeby jej pomóc, nie wiedząc, co dusi w sobie, tam w środku?

    OdpowiedzUsuń
  9. rozdział świetny. Można poczuć emocje targające bohaterką:) dobrze, że nie zrobiła nic głupiego i choć trochę otworzyła się przed Andrzejem. Sądzę, że jest on osobą, dzięki której Nel zacznie jakoś normalnie funkcjonować:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Award. Szczegóły:
    http://sztuka-zycia-to.blogspot.com/2013/07/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lajg is brutal ale dobrze że nie skoczyła. Bo to dobra Wrona jest i Nelce kiedy trzeba pomoże :) Boże! Rozpierniczyłaś mnie ta rozmową z mayką. Rozwaliłaś w ogóle. Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń