środa, 5 czerwca 2013

9. To dziwne jak bardzo człowiek może się zmienić w tak krótkim czasie.



Od początku wiedziałam, że ujdzie mi to płazem. Na całe to cięcie się, wyniszczony organizm czy nawet zamknięcie w pokoju znalazłam jedno, dość wiarygodne wytłumaczenie: studia. Wystarczy odpowiednio dopasować ton głosu i mimikę twarzy, a lekarze uwierzą we wszystko.
Cóż za nieszczęście mnie spotkało, że byłam w trakcie kończenia obrazu, kiedy kubek z wodą spadł na ziemię, a odłamki szkła wbiły się w moje udo, mocno je przy tym raniąc. Do tego projekt, nad którym pracowałam aż trzy tygodnie, uległ takiemu zniszczeniu, że nie da się go odratować. Masz ci los...
Najwidoczniej cały personel miał gdzieś moje problemy ze sobą, bo po mniej więcej piętnastu minutach wyszłam z gabinetu poobwijana bandażami. Z ich spojrzeń jednak wywnioskowałam, że wiedzą o kłamstwach. Cóż, są ludzie w gorszych sytuacjach.
Wychodząc ze szpitala za dygoczącym ze złości Dawidem rozglądałam się dookoła. Widząc panującą wszędzie radość, miałam ochotę biec, byle szybciej znaleźć się w domu. To dziwne jak bardzo człowiek może się zmienić w tak krótkim czasie.
Po chwili siedzieliśmy w aucie w przyjemnej dla mnie ciszy, którą dopiero po kwadransie przerwał Konar.
- Masz dwadzieścia trzy lata a momentami zachowujesz się jak rozwydrzona małolata. Najpierw zamykasz się w pokoju, siedzisz tam prawie miesiąc, a potem muszę wyprowadzać cię z niego całą we krwi. Na dodatek złego jedyną osobą, z którą rozmawiasz to Kipek. Co się z tobą dzieje?!
Milczałam. Na myśl o tym, że miałabym opowiedzieć mu o gwałcie, nocnych koszmarach, czy choćby o tym jakie myśli kłębią się w mojej głowie, robiło mi się niedobrze.
- Za kilka dni wyjeżdżam do Spały, zaczyna się zgrupowanie. Wiem, że najchętniej zostałabyś w domu sama. Ba, nawet miałem taki zamiar, do dziś... Do ostatniej chwili będę przy tobie, potem ktoś przejmie moją funkcję.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka. Po cholerę mi jakiś opiekun?! No tak, przecież każdemu tak bardzo zależy na moim bycie...
- Przepraszam. - bąknęłam cicho, a on głęboko westchnął.
- Po prostu nie rób mi tego więcej.

Czekałam na pewnego rodzaju zmianę. Liczyłam na pojawienie się niezainteresowanej mną osoby, która da mi totalną swobodę do trwania w samotności. Miałam dość ciągłych wizyt Konara i pytań czy czegoś nie potrzebuję. Traktował mnie jak kilkuletnią siostrzyczkę. Z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że to moja wina; momentami moje zachowania były wręcz bezczelne. Mimo upomnień, potajemnie paliłam i nacinałam skórę w niewidocznych miejscach. To dawało niesamowitą ulgę w cierpieniu, pragnęłam tego.
Kiedy minęły cztery dni od mojej wizyty na pogotowiu, Dawid przyszedł do mnie z cierpieniem wypisanym na twarzy.
- Ciężko jest mi cię zostawiać... Niestety, muszę cię oddać - zaśmiał się biorąc ostatnie słowa w zrobiony przez siebie w powietrzu cudzysłów. - Chodź, zobaczysz kto to.
Pokręciłam głową i wróciłam do obserwowania zachodzącego słońca. Codziennie obserwowałam jego wschody i zachody. To śmieszne, ale przez powolne ruchy odnosiłam wrażenie, że jest ono zmęczone wszystkim, zupełnie jak ja.
Niecały kwadrans później w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Spodziewałam się, że wszędzie rozbrzmi nosowy głos Anki, dlatego usłyszawszy męski śmiech, byłam w niemałym szoku. Gdy już się otrzęsłam z szoku, wyostrzyłam słuch.
- Tak jak już mówiłem, wrócę za dwa tygodnie na weekend. Mam nadzieję, że w tym czasie nie wpadnie jej do głowy żaden głupi pomysł... Jeszcze raz dziękuję, że zdecydowałeś się pomóc. Jestem twoim dłużnikiem. - na dźwięk klaksonu samochodu, mój kuzyn kaszlnął cicho. Rzucił tylko: - Muszę lecieć, trzymajcie się. - i już go nie było.
Przez chwilę trwałam w bezruchu, byle tylko nie zwrócić na siebie uwagi gościa. Z ulgą stwierdziłam, że osobnik nie ma zamiaru mnie poznawać, więc odważyłam się na chwilowe zatracenie w muzyce.

"Oh lord, give me a gun, I swear
I'll shoot him or her oh lord
Give me a gun I swear
I could even shot myself oh lord"

A gdyby tak wziąć broń, przyłożyć do skroni i pociągnąć za spust... Czy wszystko nie byłoby lepsze i łatwiejsze? Skończyłoby się wszystko: problemy moje, Konara i odpowiedzialność osoby za ścianą... Moje serce nie zabiłoby już ani razu, nie marnowałabym już tlenu czy grała komuś na nerwach. Umarłabym, to takie proste.
Rozmyślania przerwało mi donośne pukanie w drzwi. Zdjęłam słuchawki z uszu i czekałam na dalsze wydarzenia ze wzrokiem utkwionym w jasnobrązowych panelach. Klamka poruszyła się nieznaczenie, a ktoś po cichu wszedł do pokoju. Nie miałam ochoty dowiadywać się kto to, miał się tu tylko od czasu do czasu pokazać z marnymi słowami pocieszenia.
- Przeszkadzam? - lekko zachrypnięty głos dotarł do moich uszu.Gdzieś już go słyszałam... Na końcu języka już miałam oschłe "tak", ale zdecydowałam się na spojrzenie mu w twarz. To było moim największym błędem.
Pierwszym co udało mi się zauważyć była wysoka sylwetka, co nie zapowiadało za dobrze. Roztargane jasne włosy męczone były przez szczupłe palce, przesuwające się też na kark. Nikły uśmiech próbował zaistnieć na dłuższą chwilę ukazując tym samym białe uzębienie chłopaka, jednak na marne. Z oczu także dało się wyczytać mieszane uczucia. Andrzej wydawał mi się teraz taki... inny.
- N-nie - wykrztusiłam z siebie po chwili.
- Miałem taką nadzieję. - podszedł bliżej. - Dawid prosił mnie, jak zapewne się domyślasz, żebym pod jego nieobecność był przy tobie.
Patrzyłam na niego bezuczuciowym wzrokiem.
- To może przejdziemy się na kawę? Znalazłem w jadłospisie nieziemsko dobre desery, powinny ci przypaść do gustu, a...
- Konarski nie mówił ci, że nie wychodzę stąd? - przerwałam mu. Na co miałby się produkować?
- Mówił, ale chociaż raz na jakiś czas mogłabyś rozprostować nogi.
- Proszę bardzo. - uniosłam się na nogi i z drwiącym uśmiechem spojrzałam mu w twarz. - Usatysfakcjonowany? Teraz pozwól mi pocieszyć się samotnością.
- Posłuchaj. - zbliżył się z smutkiem w oczach. - Wiem, że kiedyś mogłem cię zranić kilkoma słowami. Przepraszam, zrozumiałem, że to mogło zaboleć. Chciałem porozmawiać, ale Dawid wspominał mi o tym co się z tobą dzieje...
- To nic nie zmieni, Andrzej. - założyłam ręce na piersi.
- Rozumiem. Jakbyś jednak zechciała posiedzieć ze mną czy porozmawiać, jestem w salonie. - mrugnął okiem i wyszedł z pokoju.
Podkuliłam nogi pod brodę. Spotkanie z Wronką dało mi trochę do myślenia.
Tego dnia... faktycznie był na mnie zły, wręcz wściekł, a kiedy wróciłam, nie było go już u nas.
Nie, to nie może być prawda! To tylko idiotyczne pomysły z chorej głowy! Nic jednak nie wykluczało go z podejrzeń.
Ale czy Wrona posunąłby się do takiego czynu? Może czasami okazywał za duże zainteresowanie moją osobą, ale żeby dobierać się do mnie w taki sposób... Nel, myśl racjonalnie!
Nie masz żadnych dowodów! W sumie na początku podejrzewałam każdego, nawet Dawida. Dopiero po kilku godzinach doszło do mnie, że był tu z kolegami.
Następne pół godziny spędziłam na bitwie z własnymi myślami. O nie, nie pozwolę świadomie być pod nadzorem gwałciciela! Udowodnię sobie, że się myliłam.
Zerwałam się z miękkiej pierzyny, poprawiłam bluzkę i wyszłam a korytarz. Stawiałam kroki bezgłośnie, chcąc podpatrzeć jak chłopak zachowuje się sam. Kiedy zajrzałam do salonu, nikogo nie zastałam. Dla pewności wychyliłam się, żeby zobaczyć czy nie ma go na balkonie.
- Kogo szukasz? - szepnął mi do ucha. Momentalnie z drżącym sercem odwróciłam się do niego twarzą, a plecy przykleiłam do ściany. Miły dla oka uśmiech zaistniał na jego wesołej twarzy. - Spokojnie, nie miałem zamiaru cię wystraszyć, a tym bardziej nie skrzywdzić.
Dzisiaj, podły kłamco - krzyczało we mnie. Otrząsnęłam się jednak z wzbierającej się złości, to ma być test.
- Zapraszam, właśnie zaczyna się mecz. Przyłączysz się?
Być może gdybym nie założyła sobie od początku, że zostanę chociaż na godzinę z nim, odeszłabym w tej chwili. A może to jego obecność była przeze mnie inaczej odbierana niż kogoś innego. Jego uśmiech z chwili na chwilę stawał się coraz szerszy.
- Niech będzie.
Usiadłam po turecku na kanapie z nadzieją, że on zdecyduje się na fotel. Nic bardziej mylnego, dzielił nas mniej więcej metr, niekomfortowa sytuacja.
Siedzieliśmy zagapieni w biegających po murawie piłkarzy. Nie widziałam w tym nic ekscytującego, jak w żadnym sporcie. Kątem oka śledziłam jego każdy ruch, każde mrugnięcie i ruszające się pod wpływem gumy do żucia szczęki.
W pewnym momencie chłopak jakby ocknął się z jakiegoś transu i, po rzuceniu cichego "No tak!", sięgnął do torby podręcznej przy stoliku.
- Mam coś dla ciebie.
Ogarnął mnie większy niż zwykle lęk. Chciałam uciec, ale zresztą... i tak chciałam umrzeć, on tylko by mi to ułatwił.
Po chwili przed oczyma pojawiło się szaroniebieskie pudełko w drobne kwiatki. Spojrzałam na niego zszokowana.
- Nie patrz na mnie jak na idiotę, bo tak też się poczułem.
- Nie wiem co powiedzieć... - mruknęłam i położyłam pudełko na stół.
- Nawet nie zobaczysz co to?
- Może później, teraz oglądam.
Wróciłam do zajęcia, a on wzruszył ramionami i nieco zasmucony rozsiadł się wygodnie.
Cóż, poza kilkoma przysunięciami ręki do mnie czy długimi wpatrywaniami nie zauważyłam nic niepokojącego. Kiedy minęła pierwsza połowa (domyśliłam się tego po przerwie reklamowej), a ja powoli zaczynałam robić się senna. Rozcierając oczy i z pudełkiem w ręku skierowałam się do pokoju.
- Nie potrzebujesz czegoś? - zapytał.
Sensu życia.
- Nie, idę spać. - mruknęłam.
Szybkim krokiem poszłam do siebie. Tam jednak nie poczułam się lepiej, nie mogłam zasnąć. W sumie problem ten nękał mnie bardzo długo, ale to był inny rodzaj bezsenności niż zwykle.
Leżałam bezczynnie, słuchając szczekających za oknem psów.
Zdałam sobie sprawę jak mało znaczę. Sama siebie nienawidzę, a co muszą czuć do mnie inni? Niechęć? Wstręt? Jak najbardziej. W czasie gdy inni bawili się na imprezach, chodzili na najlepsze koncerty, osiągali coś w życiu, ja wegetowałam w czterech ścianach niczym porcelanowa figurka.
Tak łatwo mogłabym się jeszcze bardziej załamać, że nikt się mnie nie tykał. Byłam tylko do tego, żeby być.
Kroki po drugiej stronie drzwi wybudziły mnie z zadumy.
- Kilka tygodni temu bardzo ci smakowała - Endrju rzucił mi długą gorzką czekoladę, jedną z lepszych jakie jadłam.
Jakiś czas temu od razu otworzyłabym ją rozkoszując się smakiem, ale teraz... jedzenie było dla mnie czymś zbędnym. Były takie dni, że wyrzucałam za okno to co przyniósł mi Dawid, byle tylko się odczepił.
Wzięłam prostokątne opakowanie i zaczęłam obracać w rękach.
- Chyba ci w czymś przeszkodziłem. - zaśmiał się. - Już wychodzę. Kolorowych snów.
Nie zatrzymywałam go, w końcu ma własne życie, nawet w tym domu.
Mniej więcej po pół godzinie zdecydowałam się otworzyć prezent.
Pudełeczko nie było wielkie, mogłabym spokojnie zamknąć je w dłoniach. Zdjęłam wieczko i na kremowej poduszeczce ujrzałam naszyjnik. Wyjęłam go w celu lepszego przyjrzenia się. Na dość długim błyszczącym łańcuszku, wisiała mała buteleczka. Srebrne zdobienia okalały przeźroczystą szklaną obudowę, w której znajdowała się purpurowa ciecz.
Całość wyglądała naprawdę pięknie. Pierwszy raz od nie wiem jakiego czasu uśmiechnęłam się. Moje mięśnie twarzy chyba przeżyły szok, bo przez całą drogę do salonu, nie zmieniały ułożenia.
Kiedy już tam dotarłam, zastałam przysypiającego Wronę.
- Andrzej. - próbowałam jakoś zwrócić jego uwagę. Nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na moją twarz. - Dziękuję.
Po raz kolejny tego dnia ukazał najszerszy uśmiech na jaki było go stać.
- To ja ci dziękuję, za ten uroczy uśmiech.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i wróciłam do mojej "ciemnicy".
Teraz byłam tego pewna, taki człowiek nie byłby w stanie zrobić mi coś złego...


---------------------------------------------------------
Ech, znowu taka cukierkowa końcówka...
Karolino, proszę, dużo Wrony. :D
Spokojnie, to nie koniec depresji Nel, jeszcze jej trochę będzie. :>
Po raz kolejny zatapiam się w "Nanie"...
I znowu skończy się to moim amatorskim szkicowaniem. .-.


A teraz tak... Dostałam nominację do Liebster Awards. Nie mam pojęcia czemu, ale Buniu, bardzo dziękuję. ;*

1. Jaką masz ksywkę?
Dora i Misu.
2. Jakie jest twoje największe marzenie?
Nie wiem, chyba nie mam marzeń. :D
3. Skąd pojawił się pomysł na pisanie?
Ojej, ciężkie pytanie. Chyba po prostu chciałam spróbować czegoś innego (Róża w setball'u jest zupełnym przeciwieństwem Nel).
4. Jakie jest twoje hobby?
Siatkówka, piłka ręczna i czytanie.
5. Co chcesz w życiu osiągnąć?
Szczerze, nie mam pojęcia. Chciałabym zaakceptować samą siebie i być szczęśliwą, reszta jest na drugim planie. ;)
6. Gdybyś mogła coś w sobie zmienić, to co to by było?
Wszystko...
7. Jaka jest twoja ulubiona książka?
"Wyznania gejszy" Goldena.
8. Niecała. Staram się nie mówić o tym, dlatego część z niej o tym, mam nadzieję, nie wie.
9. Jaki jest kolor twoich oczu?
Piwne, niestety. :D
10. Ulubiony sport?
Siatkówka.
11. Ulubiony sportowiec?
K. Ignaczak.

Pozwólcie, że moje nominacje i pytania podam w następnym poście, teraz nie mam głowy do wymyślania pytań. :)
To by było na tyle. Następny post będzie dodany trochę później. Wybaczcie, jestem cienka.  .-.

Pozdrawiam i do następnego!

9 komentarzy:

  1. biedna Nel:/ myslę, że obecność Wrony może jej pomóc...on an pewno nie byłby w stanie jej skrzywdzić:) najgorsze, że tłumi to wszystko co się stało w sobie:/ musi się jakoś pozbierać, jest młoda i szkoda jej zdrowia i życia:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nel, proszę cię, opanuj się i nawet nie rozmyślaj nad sensem życia w tak rygorystyczny sposób. każdy się po coś rodzi, nie ma zbędnego człowieka, niech sobie to zapamięta tak na przyszłość. i żadnego cięcia sobie nie życzę!
    Andrzej, Andrzej, Andrzej ♥
    powiem ci szczerze, Misu, że lepszego opiekuna być nie mogło. z takim Wroną mogłabym oglądać nawet piłkę nożną, mimo iż szczerze za nią nie przepadam.
    wracam do nauki sesyjnej, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo Wronki-gwałciciela. Każdego! Każdego, powiadam, KAZDEGO bym się spodziewała o gwałt, no nawet Walińskiego, no ale Wronka? Grzeczny Andrzej? Ech.
    Hahaha na początku myślałam, że jej nowym opiekunem będzie Kipek, no ale tak bardzo się myliłam... :<
    Ale i tak rozdział mi się podoba, bo... Wronka! *__*
    Teraz chcę dużo Marcina... Cały rozdział o nim najlepiej :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszyscy ale nie Andrzej. wszyscy. nooooo.
    W sumie mam nadzieję, że się ułoży jakoś, że przestanie wegetować, zacznie życ życiem normalnej kobiety.
    a co do prezentu, to miała być krew, ta purpurowa ciecz?
    krew Wrony?
    piękny gest. w sumie... ale takie trochę przerażające. ;)
    caluję i zapraszam na nowość http://popsuty-aparat.blogspot.com.
    Buziaki Wiedźma :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha nie, to nie była krew, choć podoba mi się ten pomysł. ;D

      Usuń
  5. Cukierkowa końcówka może być. Biorąc pod uwagę jak wyglądałam na meczu mając miejsce za jednym z kwadratów rezerwowych. Gapiłam się na Andrzeja jak jakiś zjeb. Jezuniu... Taak zamknijcie mnie tak z Wroną :3 Piłkę nożną oglądać nawet lubię. Pomysł z krwią w butelce by Wiedźma jest ciekawy :D Oj Nelcia. Ogarnij się kobieto. Wiem że nie łatwo wyjść z takiego stanu, ale może w końcu Endrju zmusi ją do porozmawiania z nim. Ciągle mi się wydaje że Kipek w skrzywdzeniu Nel maczał paluszki...
    xoxo K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, zazdroszczę takiego miejsca *.*
      Zapewne moja reakcja byłaby podobna do Twojej. ;)

      Usuń
    2. Nie było co zazdrościć :P Mecz zasłaniało ramię kamery i musiałam na telebim paczeć.
      xoxo K.

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że to nie Andrzej. Chyba się by tak nie zachowywał, nie? Chociaż kto go tam wie... Kurczę, teraz to ja już sama nie wiem. :D

    OdpowiedzUsuń