wtorek, 20 sierpnia 2013

13. Sądzę, że nadszedł czas na zmiany.



Dawniej bardzo lubiłam jeździć do babci na coroczne zjazdy rodziny. Zawsze któraś z ciotek chwaliła mnie za wszystko co zrobiłam, dziadek przyprowadzał do domu nowo narodzone koty, które męczyłam głaskaniem. Czułam się inaczej niż w domu; ktoś mnie kochał, tak jak powinna to czynić matka czy ojciec.
Co roku była tam też rodzina Konarskich, lecz poza Dawidem, nie zwracałam na nich w ogóle uwagi. To z nim biegałam po podwórku z wiadrem zimnej wody, która szybko lądowała na jego ubraniach, śmiałam się z psikusów robionych mojemu starszemu bratu. To z nim też próbowałam przekonywać babcię, by jeszcze na chwilę wyjęła blachę z ciastem, po czym z pełnymi garściami wybiegaliśmy na zewnątrz pod kuchenne okno i jedliśmy ukradzione słodkości.
"Daj im palec, a wezmą całą rękę!" skarżyła się komuś, ale wiedzieliśmy, że robiła to celowo. Zawsze kończyła to teatralnym westchnięciem, a gdy szliśmy do niej po jakimś czasie, przytulała nas do siebie mocno. Nie gniewała się, co chętnie wykorzystywaliśmy.
To samo mogłam zarzucić Wronie, gdy codziennie kończyliśmy dzień na spacerze po Bydgoszczy. Wystarczyło jedno wyjście, by rozbudzić w nim spacerowicza.
Początkowo stawiałam opór, wolałam siedzieć w domu i być męczoną przez Nygusa, niż łazić po ulicach i łapać te wszystkie krzywe spojrzenia. Skarżyłam się na to Andrzejowi, ale on kazał mi je ignorować, co cały czas robiłam. I wychodziło mi to coraz lepiej, prawie jak za dawnych czasów.

Tego dnia wyjątkowo Wrona musiał wybrać się na Łuczniczkę i uparł się, że koniecznie muszę iść z nim. Wiedziałam, że w takim przypadku musimy gdzieś zostawić Nygusa, ale on pomyślał o tym wcześniej, dzwoniąc do Walińskiego z prośbą o przetrzymanie psa.
Tak więc kiedy już psa nie było w domu, a ja czekałam na ławce przed blokiem na Andrzeja zauważyłam kilka znajomych sylwetek.
Jedną z nich był Kamil, ten sam, który kilka miesięcy temu błagał mnie o wyjście na drinka do pobliskiego klubu. Dostrzegłam, że otacza go trzech, podobnych do niego posturą chłopaków. Wytężyłam słuch i doszła mnie ich rozmowa.
- Myślałem, że ta Iza jest taka cnotka, a wystarczyły dwa drinki i od razu mnie pociągła do męskiego kibla. Zajebiście, że tam poszliśmy. Dzisiaj też musi być, bo przecież trzeba poruchać, nie?
Zarechotał, a reszta mu zawtórowała. Nie miałam ochoty więcej ich słuchać, więc spróbowałam skupić się na czymś innym, jak choćby kot spacerujący między samochodami, ale mimo uporczywego wpatrywania się w delikatne ruchy zwierzęcia, nie mogłam od siebie odepchnąć fali myśli.
Za każdym razem gdy usłyszałam cokolwiek o "zaliczaniu, ruchaniu" i typ podobnym przechodziły mnie ciarki. Miałam wrażenie, że on jest blisko, wróci i zrobi mi większą krzywdę. A co jeśli jest w tej grupce? Oni wszyscy mnie znali, nie tylko z widzenia. Często próbowali mnie zagadać gdy wychodziłam przed blok, a ja zawsze ich spławiałam.
Ale co jeśli któryś z nich tego dokonał? Nie, to nie może być prawdą. Przecież oni nie robią nic poza nakazami Kamila. Próbowałam do siebie jakoś przemówić, ale nic nie pomagało.
Zaczęłam się trząść, lecz nie miałam nad tym panowania. Podciągnęłam kolana pod brodę i zamknęłam oczy. Z chwili na chwilę w wyobraźni pojawiało się coraz więcej czarnych scenariuszy. Może to ten najniższy, a może najbardziej napakowany? Przestań, idiotko, to nie oni!
Obejrzałam się na boki i z ulgą odetchnęłam, gdy na horyzoncie ukazał się Andrzej. Wstałam i ruszyłam ku niemu.
- Przepraszam, że to tak długo trwało, ale wiesz jaki jest Marcin, buzia mu się nigdy nie zamyka.
- Chodźmy stąd - rzekłam stanowczo. - Teraz, nie chcę tu być.
- No dobra, skoro tego chcesz - kiwnął głową na drogę, którą mieliśmy się udać.
Bez zastanowienia podążyłam za nim, ale szybko wyrównaliśmy krok. Kiedy przechodziliśmy koło wcześniej obserwowanej przeze mnie grupki poczułam na sobie ich oczy, więc rzuciłam krótkie spojrzenie. Prawie wszyscy mieli na ustach drwiące uśmiechy.W głębi poczułam jak ogarnia mnie przerażenie, lecz odwróciłam obojętnie głowę.
Jak to mieliśmy w zwyczaju, do celu doszliśmy bez dłuższych rozmów. Nie miałam ochoty zwierzać się mu ze swoich podejrzeń, zwłaszcza, że nie wiedział o tym nic.
Dopiero gdy weszliśmy na Łuczniczkę, Andrzej zwrócił się do mnie:
- Muszę iść do biura. Pójdź na halę, zaraz do ciebie przyjdę, ok?
Kiwnęłam głową i rozeszliśmy się. Miejsce to było mi oczywiście znane, ale już dawno tu nie byłam, przez co czułam się nieswojo.
Weszłam na pustą halę i rozejrzałam się. Pierwszy raz byłam tu całkowicie sama, dlatego wcześniej miałam wrażenie, że hala jest mniejsza; teraz zadziwiała mnie swoimi parametrami.
Stanęłam na środku (w międzyczasie robiąc echo stukaniem butów) i spojrzałam w górę na sklepienie, które zrobiło na mnie mocne wrażenie.
- Wyglądasz jak turystka zza granicy - zaśmiał się Wrona idąc w moją stronę. - Wszystko jest takie cudne i "my tego w naszym kraju nie mamy", co?
- Zabawne, kurwa. - mruknęłam, w tym samym czasie przyglądając się twarzy, na której widniał tak dobrze mi znany uśmiech. Reszcie mogłabym się mocniej przyjrzeć gdy siatkarz był już bliżej, ale on nie zamierzał stać w tym miejscu.
- Chodź, usiądźmy.- gestem zaprosił mnie do zajęcia jednego z miejsc na dolnych trybunach Niechętnie podreptałam na wskazane miejsce, a on nie chciał być gorszy i po chwili siedział koło mnie. Patrzyliśmy przed siebie przez dłuższą chwilę.
- Więc po co tu jesteśmy? - zaczęłam, a on spojrzał na mój profil.
- Bo chciałem pokazać ci... mój drugi dom, w którym teraz czuję się jakoś obco i rzadko w nim bywam.
- W pierwszym też.
- Racja - przyznał. - Ale tymczasowo mieszkam z tobą, więc wasz dom uznaję za swój.
- Niech będzie. - zaśmiałam się i spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia spotkały się na zdecydowanie za długą chwilę. Niebieskie tęczówki spoglądały w moje, wywołując ciepły dreszcz, który przeszedł przez moje ciało. Odwróciłam głowę w stronę moich butów; nie wiedziałam co zrobić z tym uczuciem, także starałam się go unikać.
Nastała krępująca cisza, po której Wrona mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i stanął naprzeciw mnie.
- Nie będziemy całego dnia tak siedzieć, co nie?
- Dobra, ale gdzie idziemy? - zapytałam, na co wzruszył ramionami.
- Tam, gdzie nas nogi poniosą.
- Bez żadnych planów? - spojrzałam na niego podejrzliwie w czasie gdy wstawałam. - Nie poznaję cię.
- Sądzę, że nadszedł czas na zmiany.
Zmrużyłam lekko oczy; wiedziałam, że to co powiedział nie było czymś ot tak mrukniętym, miało głębszy sens.
- Spokojnie, nie będę teraz jeszcze gorszy - szturchnął mnie lekko w ramię, a spotkawszy się z wystraszonym wyraz twarzy, dodał: - Boisz się?
Pierwszą moją myślą była ciemna postać sprzed kilku miesięcy i Kamil ze swoimi kumplami.
- Nie - skłamałam.
- To dobrze, bo obawiałem się, że to ja jestem w twoich oczach zagrożeniem.
- Ty?! - prychnęłam chcąc wymazać z jego pamięci mój strach. - Spędzasz przy mnie prawie całą dobę niczym prywatny ochroniarz, Nie wyszłabym teraz na zewnątrz z kimś, kogo się boję.
- Niby tak, ale wolę się upewnić. - uniósł brwi i pociągnął dalej: - Nikt nie jest przecież święty.
Moja mina nieco zbledła. A co jeśli... Nie!
- Oczywiście żartuję - dodał szybko.
- Jasne. - mruknęłam gdy wychodziliśmy z budynku. Nie miałam najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić, ale może powinnam posłuchać się Andrzeja, może czas na zmiany?


Siedząc w salonie po kilkugodzinnym włóczeniu się do mieście doszłam do dwóch wniosków. Po pierwsze, Wrona jest całkiem pomocny, przy tym dość zabawny, a po drugie muszę naprawdę się zmienić.
Co do pierwszego, stwierdziłam to po tym, gdy uświadomiłam sobie, że od rozpoczęcia wspólnego spędzania czasu, jego żarty okazały się na tyle dobre, bym zaczęła się z nich śmiać (co prawda rzadko, ale ważne, że działały na mnie).
Drugi fakt postanowiłam wprowadzić w życie po zauważeniu pierwszego. Patrząc z perspektywy czasu, Andrzej poświęcił mi naprawdę wiele. Przecież nieraz widziałam, że jego cierpliwość się kończyła, a on i tak starał się poprawić mój humor lub nie zasnął, póki ja tego nie zrobiłam. Zawsze zajmował się Nygusem kiedy nie miałam na to ochoty z różnych powodów (a zdarzało się to często). Kiedy miałam największą ochotę na zakazane papierosy, obwiniałam go za wszystko, a nawet czasami zdarzało mi się uderzyć go z prostej dłoni w ramię czy klatkę piersiową, a mimo to zawsze gdy dzwonił Dejw mówił, że wszystko jest ok  moje zachowanie się polepsza. Pokonanie wielu lęków (jak wyjście z domu, spotkanie z ludźmi czy chorobliwa obawa o przyszłość), a ja wciąż nie umiałam okazać mu trochę wdzięczności, choćby zwykłą zmianą zachowania.
Chcąc zaczęć to wszystko już od zaraz, wstałam i zaparzyłam dla nas dwojga herbatę, po czym postawiłam dwa kubki z napojem na stole
- Dzisiaj zamieniasz procenty na herbatę? - zaśmiał się - Tym razem to ja cię nie poznaję.
- Jak widzisz, czasem potrzeba mi spokoju.
- Nie uwierzę w to.
- To zabrzmiało jak wyzwanie.
- W takim razie tak to potraktujmy. - poruszył zabawnie brwiami. - Ale potraktujmy to jako zakład.
Nie odezwałam się już ani słowem, tylko kiwnęłam głową zgadzając się. Uśmiech, który na moment zaistniał na mojej twarzy miał go zapewnić, że jestem pewna wygranej, ale jego mina też nie wyrażała wątpliwości w swoje założenie. Wyłączył telewizor, muzykę, nawet zamknął okno, żeby nic nie zakłócało ciszy.
Mijał czas, a wcześniej upragniona cisza zamieniła się w męczarnie. Wypiłam już herbatę i wysłuchiwałam choćby drobnego odgłosy, ale na marne.
Spojrzałam na Andrzej. Mając zamknięte oczy, przylegał do oparcia kanapy górną częścią pleców. Bił od niego ten stoicki, którego mógłby mu prawie każdy pozazdrościć. Jemu jednak był on bardzo potrzebny, na przykład do wyprowadzania mnie z równowagi. Pokręciłam z niesmakiem głową.
Chwila, pomyślałam, to nie jest normalne, żeby była taka cisza, nawet w takie sytuacji. Czegoś mi tu brakuje...
Nygus!
- Odebrałeś psa od Walińskiego? - zapytałam nerwowo, ale od razu pożałowałam tego z całych sił. Chłopak otworzył powoli oczy i uśmiechnął się szeroko.
- Wiedziałem, że nie wytrzymasz.
- Przecież byłam spokojna!
- Nie wmówisz mi, że twój ton był obojętny i nie zdenerwowałaś się - powiedział, a ja głęboko westchnęłam.
- Dobra. Jakie jest twoje polecenie? - wolałam mieć to już za sobą, bo Wrona mógł zażyczyć sobie wszystkiego. Chłopak zamyślił się na chwilę.
- Pamiętasz co ci powiedziałem dzisiaj o Łuczniczce?
- Że to twój drugi dom.
- Właśnie. Chciałbym, żebyś pokazała mi takie miejsce sprzed tych kilku gorszych tygodni, które traktowałaś jak ja Łuczniczkę. Chcę zobaczyć jak wyglądało twoje życie przed tym, ok?
- To chodźmy. - ruszyłam ku drzwiom, po drodze łapiąc szmacianą torbę.
- O tej godzinie? - zdziwił się. - Jest wpół jedenastej.
- Idealnie - rzuciłam przez ramię, dostrzegając, że kanapa jest już pusta. Ubrałam buty i wyszłam na klatkę schodową, a Andrzej po chwili pojawił się koło mnie. Zeszliśmy na zewnątrz, a później zaczęliśmy iść po oświetlonych chodnikach. W pewnym momencie skręciłam w jedną z uliczek, a on poszedł za mną.
Poczułam w powietrzu wilgoć z ścian i ujrzałam mężczyznę leżącego na końcu uliczki pod murem.
- Nel, gdzie my idziemy? - mruknął nad moim uchem Wrona gdy zbliżaliśmy się do faceta. Spojrzałam na jego zdezorientowaną minę, a na usta wpełzł mi zawadiacki uśmiech.
Szliśmy dalej, aż nie ujrzałam metalowych, zardzewiałych drzwi. Próbowałam je sama otworzyć, ale siatkarz mnie wyręczył.
Wślizgnęłam się do środka i od razu poraził mnie czerwony snop światła. Kiedy już moje oczy przyzwyczaiły się do migających reflektorów, rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Bar z dwoma mężczyznami ubranymi w dawniej białe koszule i otaczające ich grono pijących było tu zawsze, tym razem także. W dalszych częściach znajdował się przepełniony po brzegi parkiet ludzi tańczących do klubowej muzyki i ozdoby na ścianach takie jak stare afrykańskie maski. Od mojej ostatniej wizyty klub nie zmienił się nic a nic.
- Chodź. - powiedziałam do Andrzeja i podążyliśmy do jednego z wolnych stolików otoczonych sofą. Kiedy już usiedliśmy, chłopak pochylił się nieco ku mnie.
- Możesz mi powiedzieć, czemu tu jesteśmy?
- Tutaj spędzałam dość dużo czasu, wszyscy są jak rodzina. Czułam się tu miło widziana, poznałam tu Alka i dużo ludzi ze studiów. Dawid nie zna tego miejsca, nie puściłby mnie tutaj ze względu na opinię tego miejsca.
- Nic dziwnego - mruknął mierząc ponownie wzrokiem wyrażającym obrzydzenie cały klub.
- Uwierz mi. Kiedyś byłam w innym bydgoskim klubie i po pół godziny wyszłam. Ludzie tutaj są naprawdę lepsi.
- Sprawdzę to - rzucił wstając i skierował się ku barowi.
Zostałam sama, więc zaczęłam się ponownie rozglądać. Ujrzałam kilka znajomych twarzy, przywitałam się kiwnięciem głowy, a dwie brunetki z zaplecza zbliżyły się do stolika przy którym siedziałam.
- Kogo to widzę? - zapytała wyższa z nich, Hanna, na tyle głośno, żebym mogła to usłyszeć.
- Skądś kojarzę tą twarz - powiedziała ta druga, ujmując mnie za brodę, po czym delikatnie chwyciła w dwa palce kilka moich czerwonych kosmyków. - I ten odcień! Hmm, czyżby to była ona?
- Daj spokój, Amelio - uśmiechnęłam się, a objęła moją szyję ramionami. Można było z łatwością poczuć od niej alkohol.
- Nel, dawno cię tu nie było, co się stało? - zapytała smutno, stając koło swojej towarzyszki.
- Drobne problemy, nie ma o czym mówić - zaśmiałam się w myślach na myśl o "drobności" moich problemów.
- To dobrze, martwiliśmy się, że to coś poważnego. - odezwała się pierwsza. - Jesteś tu sama?
- Nie, jest ze mną... przyjaciel - odpowiedziałam obserwując jak Wrona wraca do stolika z dwoma piwami.
- Niekiepski! Ma kogoś?
- Y... Znaczy się...
- Nie? W takim razie zobaczmy jaki jest. - Amelia ukazała swój biały uśmiech, gdy Andrzej usiadł koło mnie. Przedstawiłam ich sobie czując, że niezbyt zależy mi na ich poznaniu.
Dziewczyny przysiadły się do nas, zadziwiająco blisko chłopaka, który przysunął się bliżej mnie.
W ciągu kwadransa brunetki zdążyły wypytać Andrzeja o prawie wszystko, a on prawie zawsze zbywał je krótkimi, nieprawdziwymi odpowiedziami. Miał ich tak samo dosyć jak ja.
- Chodźcie zatańczyć. - zaproponowała Amelia, patrząc wyczekująco na siatkarza.
- Ja tu zostaję. - mruknęłam biorąc łyka piwa z pokala.
- Chodź, Andrzej! - jedna z nich, nawet nie wiem która, pociągnęła go za ramię. Posłał mi pełne bólu spojrzenie i dać się zaciągnąć na parkiet.
Miałam niezły obaw obserwując, jak chłopak stoi w miejscu, a Amelia czai się wokół niego niczym wąż. Próbowała zwrócić jego uwagę przeróżnymi zejściami, obrotami, ale on pozostawał nieugięty i rozglądał się po ścianach. Nawet nie powstrzymywałam się od śmiechu, bo hałas zdecydowanie mnie zagłuszał. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, on wywrócił oczami i przesyłał mi nieme błagania o wyzwolenie z jej szponów.
Dopiero kiedy jej dłonie powędrowały na jego barki, a później zaczęły zjeżdżać w dół, postanowiłam wkroczyć do akcji. Podeszłam obok nich i przejechałam palcem wskazującym wzdłuż jednej strony szczęki Andrzeja, przez co obrócił się ku mnie. Ułożyłam ręce na jego karku, a on położył swoje na moich biodrach. Żeby wzmocnić efekt, podeszłam niego bliżej i zaplotłam dłonie. Bujaliśmy się do muzyki, co chwilę dając jej drobnymi gestami do zrozumienia, że powinna odejść i zostawić nas we dwoje. Zerknęłam w bok. Niestety, nie skutkowało, a dziewczyna wciąż się przy nas kręciła, bacznie wytrzeszczając ślipia.
Spojrzałam mu głęboko w oczy, ale mój organizm zareagował inaczej niż miałam w planach. Wzięłam dużo powietrza w płuca i zacisnęłam usta. Miałam okropną ochotę jeszcze bardziej zbliżyć się do niego, ale nie wykonywałam żadnych ruchów, jedynie muskałam lekko kciukiem lewej ręki jego skórę. Spuściłam spojrzenie, by opanować władające mną emocje.
Kolejne dyskretne spojrzenie, takie samo zachowanie dziewczyny. Ponownie wyszukałam niebieskich tęczówek Wrony i wpatrzyłam się w nie mocno, czując nagłe motyle w brzuchu. Złożyłam mocniej palce, naciskając tym samym na jego kark. Chyba zrozumiał o co mi chodzi, bo zatrzymał się na chwilę i schylił ku mnie. Uniosłam nieco brodę i pozwoliłam przybliżyć się mu jeszcze bardziej. W momencie, gdy praktycznie wystarczył jeden ruch w przód, by nasze usta się złączyły, obróciłam głowę w lewo, tym samym sprawiając, że poczułam wilgotny ślad na szyi. W tym samym czasie brunetka rozdziawiła usta i oczy. Udało się, po chwili znikła w tłumie.
- Poszła sobie - krzyknęłam mu do ucha, a on oderwał się ode mnie.
- Przepraszam, to było...
- Nie szkodzi. - uniosłam jeden kącik ust do góry. - Wyjdźmy na zewnątrz, duszno mi.
Zabrałam z sofy swoją torbę i ruszyliśmy ku wyjściu. Kiedy już uderzyło mnie chłodne powietrze, odetchnęłam głęboko. Część mnie chciała powtórzyć to co działo się w klubie z Andrzejem, a część chciała od niego uciec. Nie zrobiłam nic, po prostu szłam obok niego.
- Więc - zaczął. - Tak wyglądało całe twoje wcześniejsze życie?
- Zacznijmy od tego, że we "wcześniejszym życiu" mogłam nie wracać na noc, pić do utraty świadomości i wypalić dziennie kilka paczek fajek. A teraz nawet nie próbuję wyciągnąć jednego papierosa, bo wiem, że i tak twój wzrok przemówi sam za siebie i odłożę ją szybciej niż wyjęłam.
- Być może - zaśmiał się. - Wracajmy do domu, mam jak na razie dość takich miejsc, w jakim byliśmy.
- Musisz przyznać, że było ci przyjemnie, gdy Amelia się do ciebie kleiła, co? - zapytałam drwiącym tonem
- Przyjemnie było jak przyszłaś ty. - wypalił, a po tym od razu zaklął cicho pod nosem.
- Dlaczego? - zapytałam czując jak ciepła fala przechodzi przez moje ciało.
- No wiesz... - zrobił pauzę jakby szukał w tym momencie odpowiedzi. - W końcu ta dziewczyna się odczepiła.
- Jasne. - mruknęłam, nie wiem dla czego, bez jakichkolwiek emocji.
Szliśmy chwilę bez rozmów, lecz im bliżej byliśmy bloku, tym większe miałam wrażenie, że nie powiedzieliśmy sobie jeszcze wszystkiego.
Mijając miejsce, w którym wcześniej stała grupka chłopaków tak dziwnie mnie mierzących, przeszły mnie dreszcze, jednak łatwo je ukryłam.
Kiedy weszliśmy już pod mieszkanie, a Andrzej otworzył drzwi, nie weszłam do środka normalnie.
Chłopak złapał mnie delikatnie za palce u prawej dłoni i obrócił lekko, a w tym samym czasie powiedział:
- Tak, nie zdawało mi się, przyjemny był akurat taniec z tobą, a nie wypędzenie tej dziewczyny.
Zrobiłam krok do przodu i uśmiechnęłam szeroko, będąc bardzo blisko niego.
Nagle trzask czegoś spadającego na podłogę skutecznie odsunął mnie od Wrony, który od razu zobaczył co się dzieje.
Chwilę milczał, po czym wydobył z siebie ciche:
- Cześć, Dawid.

-----------------------------------
Moje oczy i mózg odmawiają posłuszeństwa po około czterdziestu godzinach bez snu.
Karolino moja droga, dedykuję ci ten rozdział! :D Może bez Walińskiego, ale mam nadzieję, że mimo tego ci się spodoba ♥

Zabawne, dzisiaj rano odpowiadałam na komentarz justberrry o psach i pomyślałam sobie jak to dziwnie nie mieć psa... Od wieczora mieszka u nas siedmiotygodniowy owczarek niemiecki :D
Cóż, będę kończyła ten bezsensowy dopis.

Ach, jeszcze ask i tumblr :)

Do następnego! :>

17 komentarzy:

  1. Niech ona nie broni się już przed uczuciem do Wrony. Z nim będzie szczęśliwa i bezpieczna a tak to...;D
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wiem, Ty to wiesz,ale czy ona? :D
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  2. Haha, widzisz. Mój york zmusił cię do refleksji. ;) A ten owczarek to tak na stałe, czy ktoś ci go na przechowanie ofiarował? (Zamęczyłabym cię wieloma pytaniami na jego temat jak to jest z właścicielką psa, ale chwilowo dam ci spokój^^).
    Nie no, ładnie. Ja tu myślałam, że się w końcu przyznają co do siebie czują, bo to zwykła przyjaźń nie jest... ale ja cierpliwa jestem, poczekam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej niespodzianka była, ale nie pomyślałabym o tym, żeby mieć psa gdyby nie Twój york :D
      Na szczęście zostaje na stałe :)
      Cieszę się, że jesteś w stanie poczekać, bo przy nich cierpliwość się przyda jak najbardziej. :D

      Usuń
    2. Zawsze chciałam mieć owczarka, ale w mieszkaniu miejsca nie ma na takiego byka, to sobie małego psa kupiliśmy. Ja nie wiem, jak mogłam żyć bez psa, przecież tylko on się cieszy za każdym razem jak do domu wracam. ;)
      Zauważyłam po kilku rozdziałach, że muszę uzbroić się w duży popcorn i czas. ;)

      Usuń
  3. Już o tym gadałyśmy, ale to pytanie siedzi we mnie od owego zdarzenia. Kiedy w końcu wyjaśni się, kto zgwałcił Nel, bo zaczynam na ślepo podejrzewać każdego. Jak już wspomniałam, to nie może być ten Kamil, bo to byłoby zbyt oczywiste... A Andrzej jest taki słodki, ale.. No właśnie, kolejne "ale", które jest kolejnym podejrzeniem. Czekam na następny ;)

    Też mam owczarka. Tylko, że mój ma już prawie 2 lata. Zobaczysz, tak Ci to bydle wyrośnie, że nie ogarniesz. Ale ja uwielbiam takie wielkie pieski, za to małych nie znoszę, bo one "są nieprzewidywalne i mogą zrobić mi krzywdę". Taak, to dziwne. Boję się Yorka, ale wielkie Owczarki to moi najlepsi kumple. Cała JA. ;]
    Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, szybko rosną. :) Owczarka miałam przez 11 lat, ale niestety psy żyją krócej niż ludzie.
      Oj ja też uwielbiam wielkie psy, małe często są po prostu wredne (przynajmniej takie są jamniki i pekińczyki):D
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Hahahaha! -Cześć Dawid. Rozwala system. Genialny rozdział.Dawno tak świetnego nie czytałam, mogłabym czytać i czytać dalej ;D
    Boże ja już mam wrażenie, że to Andrzej zgwałcił Nel.... Naprawdę. Wcześniej Waliński, jeden z tych chłopaków, a teraz on. Już głupieję. >,<
    Owczarka nie mam, ale mam za to takie dwa kundelki. *u* Takie kochane.
    Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję ♥
      Bo o to chodzi, tożsamość gwałciciela ma być wielką zagadką! :D
      Kundelki są świetne, bardzo wierne. *_*
      Również pozdrawiam :P

      Usuń
  5. Brak Walińskiego... Nie wiem jak to przetrawiłam.
    Endrju jaki sweet przyjaciel, do tego ten pocałunek, ohh. *-* Muszą być razem, no muszą!
    A tego twojego psiaka to ukradnę, ale poczekam aż podrośnie. Bo ja zawsze chciałam mieć takie wielkie psy, takie są najgenialniejsze *.*

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziesz musiała. Ale spokojna głowa, jeszcze się pojawi tutaj. :D
      Mówisz, że muszą? ;>
      Nie oddam jej! Mimo, że mam pogryzione nogi, nerwy na wyczerpaniu, to i tak nie oddam! :P

      Usuń
  6. Kurczę, chyba dam radę polubić taką Nel. Widać, że pod wpływem Andrzeja się zmienia, widać, że pomalutku zaczyna rozumieć swoje błędy. A przede wszystkim cieszę się, że mu o nich opowiada. I czyżby ktoś tu się zakochał? Tylko jeszcze nie wiem, czy Anastazja, czy Wronka. Tak na początku obstawiałabym bardziej pana numer dwa. :))
    A teraz wybacz, ale idę spać i przetrawić to, co działo się w tym klubie. Matko, naprawdę tam byli? Naprawdę pocałował ją w szyję? :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ten Wrona potrafi zrobić z dziewczyną :P
      Racja, chyba komuś serce szybciej bije na widok drugiej osoby ;>
      Tak, wiem, że bardzo mocno to wyolbrzymiłam, mocno tego żałuję .-.
      Również pozdrawiam :*

      Usuń
    2. hipotermicznie - #7:
      http://szczeniacka-hipotermia.blogspot.com/
      Pozdrawiam, Caroline. :))

      Usuń
  7. W końcu udało mi się nadrobić zaległości:) widać, że ta dwójka z dnia na dzień staje się sobie bliższa:D tylko dlaczego Dawid pojawił się w takim momencie:/ mam też przeczucie, że dziewczyna dobrze przeczuwa, że to może być któryś z tych koksów spod klatki...

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy można się spodziewać cd?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że uda mi się skończyć w najbliższych dniach. :)

      Usuń