poniedziałek, 10 marca 2014

27. Chciałam wrócić do nostalgii dnia codziennego.

Przez całe dwadzieścia trzy lata mojego życia niejednokrotnie spotkałam się ze śmiercią. Odejście rodziców, dziadków, pożegnanie koleżanki z klasy po wypadku samochodowym...
Nic z tego nie rozwaliło mnie psychicznie tak, jak samobójstwo Olka.
Wyobraź sobie, że osoba, którą uważałaś za dobrą, nagle okazuje się najfałszywszym stworzeniem, jakie spotkałaś. Boli, prawda?
- Nie, zaraz i tak będzie koniec. - odparłam cicho, a on westchnął ciężko.
- Tak właściwie dlaczego tu jesteśmy? Ten skurwysyn nie zasługuje na taki pochówek.
- Przesadzasz.
- Oczywiście, przecież to normalne, że chłopak, który podawał się za twojego przyjaciela zgwałcił cię, a kilka dni temu chciał cię zabić. - prychnął. - Gdyby nie popełnił samobójstwa, Konar sam by się z nim rozprawił.
Przełknęłam głośno ślinę. Mimo próby usprawiedliwienia go, musiałam przyznać Andrzejowi rację. Nie powiedziałam jednak ani słowa.
Nie minęło dużo czasu, a ludzie zaczęli się rozchodzić. Czułam na sobie ich spojrzenia; każdy z nich przecież wiedział, co mi się stało. Od kiedy trafiłam na pogotowie, a później złożyłam zeznania przed policją, wie o tym cała Bydgoszcz.
Jedni mi współczuli, drudzy mną gardzili... A ja chciałam po prostu, żeby to wszystko okazało się jednym wielkim pojebanym snem.
Niestety, jeśli był to koszmar, nie potrafiłam się z niego wybudzić.
W tym momencie przy grobie zostaliśmy sami. Wpatrywałam się w czarną tabliczkę i wciąż nie mogłam jej uwierzyć.
Przecież Olek żyje, niedługo wyjdziemy razem na piwo, ponarzekamy na cały świat...
Dlaczego zatem po moich policzkach spływały łzy? Dlaczego miałam ochotę krzyczeć w głos, żeby on wrócił? Dlaczego znów nie mogłam opanować spazmów?
Nie wiem...
Ciało Andrzeja otoczyło mnie troskliwie. Wtuliłam się w nie i kontynuowałam rozpaczanie. Nie powstrzymywałam się już od okazywania tego, co przeżywam. Zaistniała sytuacja całkowicie mnie zmieniała.
- Chodźmy stąd. - szepnął, a ja kiwnęłam głową.
Chwyciłam mocniej kulę i z trudem podążyłam ku wyjściu z cmentarza.
Andrzej pomógł mi wsiąść do auta, po czym ruszyliśmy z miejsca. Jechaliśmy w ciszy i żadne z nas nie chciało jej przerywać.
Pogrzeb pogłębił moje zagubienie w świecie, a on to rozumiał.
- Gdzie chcesz teraz jechać? - zapytał, kiedy znajdowaliśmy się w centrum miasta.
- Do domu. - odpowiedziałam cicho, a on włączył właściwy kierunkowskaz i zjechał w inną ulicę.
Patrzyłam przez okno na ludzi, spieszących się nie wiadomo gdzie. Zawsze mnie to zadziwiało; przecież takie życie musiało być bardzo ciężkie...
Nim się obejrzałam, auto stanęło na parkingu przed blokami.
- Wejść z tobą? - usłyszałam głos Andrzeja. Spojrzałam powoli w jego stronę.
- Nie. - odpowiedziałam. - Muszę się przespać, jestem zmęczona. Przyjedź za dwie godziny.
- Dobrze. - odpowiedział i schylił się ku mnie, a ja momentalnie się odchyliłam.
- Andrzej, nie...
- Rozumiem. - uniósł prawy kącik ust w górę. - Na pewno dasz sobie radę?
Kiwnęłam głową i wysiadłam z samochodu. Rozglądając się na boki, przeszłam jak najszybciej się dało pod klatkę. Przeszukałam nerwowo kieszenie, a gdy już wydobyłam z jednej z nich pęk kluczy, wyszukałam właściwego i otworzyłam drzwi.
Weszłam do windy, która wcześniej była nieczynna. Wcisnęłam pierwsze piętro, a gdy ruszyłam, spojrzałam na jedną z lustrzanych ścian.
Wyblakłe oczy patrzyły na mnie wprost, a otaczały je ciemne obwódki, który były spowodowane nieprzespanymi nocami. Cera odcieniu przypominającego papier, zdradzała brak dobrego odżywiania i komunikacji z światem zewnętrznym. A kilka dni temu Wrona chwalił tą radość w moich oczach...
Wysiadłam z windy i "poszłam" do mieszkania.
Dawid już tam był, przywitał mnie i pozwolił odejść do siebie.
Tam opadłam na łóżko, a myśli nie dały mi spokoju. Widziałam jego twarz, słyszałam jego dziki śmiech, czułam na sobie jego oszalałe spojrzenie. Zwijałam się w kłębek, żeby tylko to zniknęło...
A ból nogi, przedramion i nadgarstka się nasilił. Dołączyła do nich też głowa, dając o sobie pulsujące znaki.
Chciałam krzyczeć, tak jak jeszcze nigdy wcześniej. Wspomnienia były silniejsze ode mnie.
Wszystko wokół zaczęło wirować, a ja nie mogłam zrobić nic... Kompletnie nic...
Z każdą chwilą miałam mocniejsze wrażenie, że moje wnętrze lada moment eksploduje pod wpływem emocji.
Na mocno pogryzionych, obolałych ustach poczułam metaliczny posmak.
Zaczęłam przewracać się z boku na bok, ale to nie pomogło w ucieczce przed samą sobą.
"Bezczelna... Poszła na pogrzeb tego, który przez nią zginął... Czy ty w ogóle masz sumienie?!" - takie myśli nie dawały mi spokoju.
- Nie! To nie tak! - wrzeszczałam na całe gardło. Do pokoju szybko wtargnął Dawid, ale nawet nie zwróciłam na to uwagi. - On sam... Ja nic nie mogłam... Nie!
Mocne szarpnięcie w przód i szczelne zamknięcie w silnych ramionach nieco mnie uspokoiło. Kuzyn kołysał mną wolno na boki. Wiedział już co robić, żebym się opanowała.
- Spokojnie... uspokój się... - szeptał. - Nie myśl o tym, proszę.
Zacisnęłam mocno powieki, starając się wrócić do normalności.
Dlaczego?
Dlaczego to wszystko się wydarzyło?
Dawniej do dosłownie każdego napoju potrzebowałam dodatkowej dawki cukru, tłumacząc to monotonią swojego życia. Wszystko chciałam ulepszyć, wzbogacić. Nie byłam przecież taka jak inni...
Aktualnie to mocna gorzka herbata stała się moim najczęściej pitym napojem.
Dlaczego gorzka? Próbowałam dostosować się do smaku, jaki pozostawiał po sobie świat. Chciałam wrócić do nostalgii dnia codziennego.
Dwa miesiące, które minęły od tego okropnego wydarzenia, diametralnie zmieniły moją psychikę.
Mając przed sobą owy zupełnie zimny napój, wpatrywałam się w odbijające się w nim pierwsze promienie wiosennego słońca.
Czas gnał do przodu jak głupi...
- Jesteś tego pewna? - dobiegł mnie męski, troskliwy głos. Andrzej dbał o mnie prawie jak o dziecko.
Skinęłam głową.
- Jestem.
Głośne wypuszczenie powietrza z płuc Dawida sprawiło, że zaczęłam się bardziej denerwować. Wbiłam obgryzione już paznokcie w poduszeczki na dłoniach. Nastała cisza.
- To twoja ostateczna decyzja, tak? - odezwał się Konar.
Przytaknęłam.
- W porządku, niech więc będzie jak chcesz. - Andrzej położył delikatnie dłoń na moich przedramieniu.
Przedramieniu pełnym blizn...
- Pozwolisz, że przy tym będę? - wpatrywał się we mnie.
- Tak.
- W takim razie chodźmy. - uniósł się z miejsca i zabrał z ławy kluczyki od samochodu.
Uniosłam wzrok. Naprzeciw mnie siedzieli razem Konarscy, mocno zmartwieni tym, co się działo.
Dziecko, które nosiła Ania stawało się coraz większe. Niedługo będzie wiadomo, jakiej jest płci.
Niedawno słyszałam, jak uroczo się o to spierali. Tworzyli idealną parę...
Teraz Andrzej jedynie się przy mnie męczył. Chciałam temu zapobiec, ale nie potrafiłam...
Odłożyłam kubek i w tym samym momencie do mieszkania ponownie wszedł Wrona.
- Idziemy?
- Tak... - odpowiedziałam.
Wstałam z fotela i nieco kulejącym krokiem zbliżyłam się do drzwi.
Odwróciłam się i zobaczyłam za mną małżeństwo. Pierwsza podeszła do mnie Anka.
- Będzie tu ciebie brakować. - uśmiechnęła się nikle.
- Was niedługo też.
- Jeszcze nic nie wiadomo... - mówiła, jakby chciała nawiązać rozmowę. Nie rozumiem po co się starała. - W każdym bądź razie... jeśli będziesz czegoś potrzebowała... dzwoń, postaram się pomóc.
- Dzięki. - mruknęłam, a po chwili zabrakło mi w płucach powietrza. Dlaczego Dawid tak bardzo lubił się do mnie przyklejać? To nienormalne.
- Będę tęsknił, wiesz? - mówił. - Pamiętaj, że zawsze możesz tu przyjść, chociażby na moment.
- Przecież nie znikam na zawsze. - powiedziałam. - Niedługo wrócę.
- Nie widzę innej opcji! - oderwał się ode mnie.
Uśmiechnęłam się nieszczerze i wyszłam, przepuszczona przez Wronkę w drzwiach.
Zeszliśmy razem do samochodu i ruszyliśmy. Nie mówiliśmy nic, on dobrze wiedział, gdzie mamy jechać.
Po przybyciu przed mały, rodzinny domek na drugim końcu miasta, siatkarz wyłączył silnik.
Stanęłam przed bramą i zadzwoniłam na domofon.
- Słucham? - odezwał się damski głos.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam. - Jest może Kamil?
- Tak, zaraz wyjdzie na zewnątrz.
Usłyszałam dźwięk odkładanej słuchawki. Spojrzałam na stojącego kilka metrów za mną Andrzeja.
- Mam zostać czy iść do auta?
- Zostań. - powiedziałam. W tym samym momencie drzwi frontowe się otworzyły.
Kamil nie zmienił się prawie wcale. Te same rysy, uczesanie... Ostatni raz widziałam go nawet w tej samej koszulce i spodniach.
Chłopak, zauważywszy mnie, stanął jak wryty. Przez kilka chwil nie wykonywał żadnego ruchu. Dopiero gdy ocknął się z szoku, zbliżył się.
- Hej. - mruknł cicho, będąc około dwóch metrów ode mnie.
Nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w niego zmrużonymi oczyma. Nawet nie uniósł przy mnie głowy; tchórz.
- Nie masz mi czegoś do powiedzenia? - zapytałam, a on odchrząknął. Wiedział o co mi chodzi.
Po tym wydarzeniu, kiedy informacja o Olku obiegła większość miasta, wysłał mi kilkanaście wiadomości, że on tego nie chciał oraz żebym mu to wybaczyła.
- Ja...
- Naprawdę myślałeś, że nie będę miała odwagi zapytać, jak to wszystko było? - jego smutne oczy spoglądały na mnie niczym zbity pies na swojego oprawcę.
- Nie. - odpowiedział. - Wiedziałem, że w końcu się tu zjawisz.
- Więc teraz mi to wszystko wyjaśnij. - odparłam chłodno.
Usłyszałam jak głośno bierze powietrze w płuca i wolno je wypuszcza.
- Co mam ci wyjaśnić? - wzruszył ramionami. - Nie miałem pojęcia, że ten koleś... Ten psychol będzie miał jakiś zły zamiar. Kazał mi po ciebie zadzwonić i tyle.
- Tak po prostu? - zdziwiłam się. - Zrobiłeś to, nie zastanawiając się, dlaczego cię o to prosi?
- Byłem na głodzie, jasne? - warknął. - Mówiłem ci kiedyś, że mam z tym problem. A on miał herę. Nie myślałem nawet co robię, to było automatyczne. Dopiero później, gdy dowiedziałem się o tym, co zrobił, zdałem sobie sprawę... Naprawdę nie chciałem, przepraszam...
- Twoje przeprosiny nie naprawią mi życia. - powiedziałam.
- Masz rację. Nie miej mi tego za złe.
Włożył ręce do kieszeni, a czubkiem wyniszczonego trampka wywiercał dziurę w drobnym żwirze.
Odwróciłam się i spotkałam się ze spojrzeniem Andrzeja.
- Chodźmy. - mruknęłam i skierowałam się do samochodu.
Gdy zamykałam już za sobą drzwiczki, Kamil cały czas stał w tym samym miejscu. Po chwili odjechaliśmy.
- Wszystko w porządku? - zapytał Wrona po kilku minutach drogi.
- Tak.
- Widzę, że cierpisz. - odparł.
- Nie przejmuj się tym. - uniosłam lekko kąciki ust.
- Jak mógłbym się tobą nie przejmować? - zerknął na mnie. - Twój ból jest także moim.
Zamilkłam. Nie zasługiwałam na kogoś takiego jak on. Był dla mnie za dobry...
W pewnym momencie chłopak zatrzymał auto. Byliśmy już na parkingu. Dlaczego ta droga minęła mi tak szybko?
Andrzej otworzył drzwi od mojej strony. Wysiadłam i zamknęłam je, a po chwili pojawił się on przy mnie. Przy jego nodze stała moja walizka.
Opadły mi ramiona; wahałam się nad tym, co się miało stać.
Chłopak otoczył mnie swoimi ramionami. Ukryłam twarz w jego bluzie, zaciągając się zapachem męskich perfum. Zagryzłam usta, ale mimo tego z moich oczu wytoczyły się łzy. Po chwili jego dłonie znalazły się na moich policzkach i starły mokre ślady.
- Jesteś silna, tak? - powiedział. Przytaknęłam, a on pocałował moje czoło. - Jestem z ciebie  naprawdę dumny.
Widziałam w jego oczach ból. Nie chciał tego równie mocno jak ja.
- Pamiętaj, że jesteś dla mnie najważniejsza i to się nigdy nie zmieni.
- Będę tęsknić. - wyszeptałam przez ściśnięte gardło.
- Ja też. - mówił. - Nawet nie wiesz jak bardzo.
Starałam się nie myśleć o mijającym czasie, lecz wiedziałam, że i tak on upłynie.
- Odzywaj się do mnie. - powiedział.
- Dobrze. - spróbowałam się uśmiechnąć, ale moje wysiłki poszły na marne.
Po raz ostatni przytuliłam się do niego, a gdy już oderwałam się, chwyciłam w jedną dłoń walizkę.
- Myślami będę przy tobie cały czas. - powiedział. Chciał to po prostu przeciągnąć, wiedziałam to. - Postaram się też cię odwiedzić, o ile będę miał możliwość.
- Dziękuję. - powiedziałam. Widocznie ja musiałam to przerwać. - Niedługo do was wrócę. Chyba powinieneś już jechać, nie ma sensu tu stać.
- Będę czekał. - uśmiechnął się i poszedł do auta od strony kierowcy. Powoli otworzył drzwiczki i wsiadł do wozu.
Odjechał, utrzymując kontakt wzrokowy, ile tylko się dało. Miał na twarzy ten piękny uśmiech, który tak bardzo uwielbiałam...
Westchnęłam. Teraz nie miałam już wyboru.
Odwróciłam się na pięcie i podążyłam ku wysokiemu budynkowi.
Napis "Szpital Psychiatryczny" jak zawsze wywołał u mnie gęsią skórkę.
Ale jedynie tam mogli mi pomóc, musiałam się przełamać.
Musiałam to zrobić dla nich, dla tych, którzy mi pozostali...

-----------------------------------------------------

Pewnie większość z Was się spodziewała kontynuacji poprzedniego rozdziału?
Lubię zaskakiwać. :)

Trochę dziwnie mi to pisać, ale został tutaj już tylko jeden rozdział...
Dodam go (chyba) w przyszłym tygodniu
Tam też się trochę bardziej rozpiszę. ^^

Pozdrawiam,
Czekająca na sobotę Misu. :)

No oczywiście, że o czymś zapomniałam! -_-
ask stworzony specjalnie, jeśli ktoś stąd ma jakieś pytania. Postaram się na każde (o ile jakieś będzie) odpowiedzieć :)
Doroshi.

20 komentarzy:

  1. Nel w psychiatryku? :c skoro jej to pomoże to dlaczego nie! mam nadzieję że szybko stamtąd wróci i będą razem z Andrzejem taaacy szczęśliwi!
    Kamil też?! O nie.. a myślałam, że jest porządnym chłopakiem..
    ostatni.. smuutno mi już teraz ;cc
    czekam na kolejnego bloga, hyhy ^^ i na Alice! :>
    może lepiej, że nie napisałaś kontynuacji tego rozdziału, bo po nocach bym nie spała. :c
    Andrzej taki opiekuńczy, Dawid taki dobry, Anka taka dziwna. wow wow. :D
    A Misu taka kochana! :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też jest przykro, przywiązałam się do tego "miejsca"...
      O siet, Alice... -_-
      Hahaha tak, Misu taka kochana! XD

      Usuń
  2. Oby Nel pomogła wizyta w szpitalu. Dziewczyna tak dużo przeżyła, że tylko specjaliści mogą jej pomóc w powrocie do "normalności":(

    Pozdrawiam
    niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jacie ;o tego się nie spodziewałam ;o Nel i psychiatryk?! a ja myślałam że ona chce się przeprowadzić do Andrzeja :< po raz kolejny udowadniasz że Wrona jest ideałem *-*
    Czekam na kolejny !

    Czekająca również na sobote, Pepe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a nie jest ideałem? ^^
      Tak, sobota to taki fajny dzień... :D

      Usuń
  4. Ja również myślałam że przeprowadza się do Andrzeja ;o.

    No nie, jak to koniec?! nie nie nie :(. Wszystkie dobre opowiadania się kończą, co za nieszczęście :((
    Kisses, Gonia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jednak potrafię zaskoczyć, hyhy :D
      Bardzo mi miło, że uważasz to opowiadanie za dobre. :)
      :*

      Usuń
  5. Misiaku nabrałaś mnie. Myślałam że przeprowadza się do Wronki a tu suprajz taki nie ładny nooo! Ale rozumiem czemu. Tylko że nie wiem czy takie cuś podpada pod psychiatryk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj przepraszam,ale tak musiało być :<
      Wiesz, Nel poszła tam, bo nie mogła sobie poradzić z rzeczywistością, co starałam się jakoś opisać, ale niezbyt dobrze mi wyszło...

      Usuń
  6. Jeju jak ja nie chce konca *placz, lament, wycie, smarkanie nosa* #chlip #chlip #chlip

    Tak jak wiekszosc Pan u gory - myslalam, ze Nelka wyprowadza sie do Wronki. A tu klops. Ale to dobrze, ze zdecydowala sie na taki krok, jakim jest szpital psychiatryczny. O ile nie jest to psychiatryk pokroju Briarcliff z AHS, gdzie chadzaja sobie zakonnice, pieprzniety lekarz robi eksperymenty na ludziach, a w tle leci 'Dominique'.
    Co ja jeszcze moge powiedziec...
    A nie, juz wiem!
    Ten Kamil to niezbyt kapowaty koles... Mi (jak i kazdemu normalnemu i madremu czlowiekowi) ta sprawa smierdziala... no ale jak byl na glodzie..
    I nie chce konca.
    Mowilam? :c
    Nie chce!

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, wątpię, że to taki szpital. :D
      Kamiś troszkę nawalił, co tu dużo mówić. :)
      Ja też nie chcę...

      Usuń
  7. WOW WOW WOW
    Ja, jak zwykle spóźniona...
    A ja wiedziałam, że Nel nie przeprowadza się do Wronki. Bo gdyby jednak się do niego przenosiła, to przecież nikt by tak nie rozpaczał, a już w ogóle Andrzej, tylko by się cieszyli raczej. HA! MĄDRA JA. ;P ale że do psychiatryka jedzie... tego już nie przewidziałam..

    Ostatnio u mnie w szkole byli narkomani, którzy opowiadali dlaczego, jak i ile ćpali i w ogóle, dlatego mam pewne wyobrazenie, co był w stanie zrobic Kamil dla narkotyków. Jedna dziewczyna się sprzedawała, dla tego cholerstwa. ;o
    Ale to już nie ważne. ;D

    Pozdrawiam, i do zobaczenia. ! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wyjątkowa! :>
      Ooo, u Was też? :D
      Wiesz, kiedy nałóg zawładnie człowiekiem, ten traci zdrowy rozsądek...
      Tak, do zobaczenia! ^^

      Usuń
  8. Jezu, kolejny raz czuję się rozbita dzisiejszego dnia. Najpierw miałam seans pt "Kamienie na szaniec", teraz Ty fundujesz mi takie opisy...ech.
    To okropne, jak jeden człowiek potrafi zepsuć życie drugiemu. Owszem, Nel przeszła już przez wiele trudności w swoim życiu, ale wydawało się, że powoli wychodzi na prostą, a tu takie coś... I ona jeszcze wini się o jego śmierć, ma wyrzuty sumienia, że zjawiła się na jego pogrzebie?! Chociaż z drugiej strony nie ma się co dziwić. Nam może się to wydawać niezrozumiałe i wręcz głupie, ale to de facto normalne zachowanie. Nieważne jak ktoś nas skrzywdzi - zawsze będziemy czuli się winni, jeśli ten ktoś cokolwiek dla nas znaczył.
    A przecież Olek wydawał się taki dobry...ba, wydawał się po prostu normalny. Skąd ktokolwiek mógł wiedzieć, że tak naprawdę jest chory? Bo to trzeba nazwać chorobą!
    No i teraz Nel ląduje w psychiatryku... Na początku, kiedy wprowadziłaś trochę tajemniczości, pisałaś tylko o tej walizce, że gdzieś jadą, to myślałam sobie, że może dziewczyna gdzieś wyjeżdża albo wprowadza się do Wrony i stwierdziłam, że dorze jej to zrobi, jeśli się troszkę odizoluje od tej sprawy. Byłam pewna, że się przeprowadza gdzieś. A może tylko miałam taką nadzieję? Nie wiem, ale na pewno szpital był dla mnie ogromnym szokiem. Wiem, że to dobre wyjście, że tak mogą pomóc człowiekowi, ale mogą też człowieka "zepsuć" jeszcze bardziej, bo jeśli ktoś nie jest naprawdę chory psychicznie, to w otoczeniu takich ludzi może się tej choroby nabawić.
    Ale oby Nel jak najszybciej się uleczyła! I oby szybko wróciła do Andrzeja, który - jak widać - bardzo ją wspiera i kocha.
    "Twój ból jest moim bólem"...no nie wierzę! Chcesz, żebym ine przestawała płakać?! Dziękuję, już wystarczy zmarnowanych chusteczek na dzisiaj :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, jak mówisz. Nel przeżyła to bardzo mocno, w końcu Olek był jej przyjacielem...
      Tak, to zdecydowanie była choroba!
      Cóż, w szpitalu zapewne też znajdzie tę izolację, o której wspominasz. :)
      Przepraszam, no! :c
      A co do "Kamieni"... Słyszałam, że film jest średni, ale po przeczytaniu lektury, która jest moją ulubioną, po prostu muszę to obejrzeć!
      Rudy... ;__;

      Usuń
    2. Film jak film... na pewno o niebo lepszy niż wszystkie poprzedzające go ekranizacje lektur typu "Quo vadis" ;-;
      Nie będę Ci niczego zdradzała, skoro chcesz to obejrzeć, ale powiem, że jest jeden wątek w książce, który w tym filmie zostaje CAŁKOWICIE pomięty i zdenerwowało mnie to maksymalnie.
      P.S. Właśnie też zaczęłam czytać książkę i stwierdziłam, że nie dam rady przeczytać jej do końca, bo znowu będę przeżywała ją przez miesiąc, jak inne. Mam łzy w oczach... ech.

      Usuń
  9. Dlaczego ty tak łatwo doprowadzasz mnie do stanu, w którym nienawidzę być!? Tzn. mam ochotę ryczeć, ale ni mogę, bo... No właśnie! Nie wiem co mnie zatrzymuje... :<
    Kurczę no, tak mi szkoda Nel, jak cholera! Dziewczyna się sporo nacierpiała i wiele przeżyła... Mimo to nie sądziłam, ze trafi do psychiatryka! Oby szybko stamtąd wracała... Nie wiem dlaczego, ale mam dziwne przeczucie, że koniec tej historii jest bliżej, niż dalej. ;( Proszę Cię, zaprzecz moim słowom! No proszę! :[
    Co do ask'a już odwiedziłam i zadałam pytanie. :P
    Okej, ja lecę czytać książkę póki mam odrobinę wolnego czasu, bo w tygodniu to go ze świecą szukać!
    Pozdrawiam. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dlatego, że sama często jestem w takim stanie, wybacz...
      Wszystko się wyjaśni w następnym rozdziale. :)
      O, które? :>
      Również pozdrawiam ^^

      Usuń
    2. Wybaczam... ;)
      To dobrze...
      Niech to zostanie tajemnicą. ;D
      A ja teraz będę pisać z innego, bo to poprzednie przechodzi do lamusa. ;)

      Usuń