piątek, 22 listopada 2013
18. Jesienna depresjo, znów się spotykamy. Tęskniłaś?
Śmierć.
Wiele razy słyszałam, jak dużo ludzi jej pragnie. Wszyscy rozmawiali o tym jak o czymś, co robi się codziennie. Podobno była właściwą ucieczką, zakończeniem wszystkiego co złe...
Samobójstwo. Za nic nie mogłam pojąć co mnie w nim przyciągało. Tak samo jak tego, dlaczego nie potrafiłam się na nie odważyć...
Jesień dawała o sobie coraz mocniejsze znaki; zarówno w przyrodzie jak i w mojej psychice. Jesienna depresjo, znów się spotykamy. Tęskniłaś?
Był listopad, a ja nie umiałam żyć. We wszystkim doszukiwałam się zbędnego sensu, którego nigdy nie znajdowałam. Moja egzystencja składała się tylko i wyłącznie z marnowania tlenu. Jaki mógłby być ze mnie pożytek?
W ciągu dnia nie dawała po sobie poznać jak bardzo cierpię; chodziłam na zajęcia, wyprowadzała psa, nawet spotykając Dawida niekiedy z nim rozmawiałam.
Dopiero nocą, gdy nikt nie mógł mnie zobaczyć, zaczynałam odczuwać wszystko dwa razy mocniej.
Wspominałam chwile z przeszłości: Gdańsk, czas spędzony z Konarskim, brak większych zmartwień...
Największą uwagę jednak przykuwałam do Andrzeja. Momenty dobre i złe zamieniały się w małe sztylety, które robiły coraz głębszą dziurę w moim sercu...
- Nel! - głośny krzyk zagłuszył moje myśli. Westchnęłam i otworzyłam oczy. Dopiero po chwili przyzwyczaiłam się do ciemności panującej w moim pokoju. Dostrzegałam tylko kontury mebli, ale nic więcej nie potrzebowałam.
Ponowne wołanie. Usiadłam na brzegu łóżka, podparłam się o szafkę i już chciałam iść tam, skąd wydobywał się krzyk, lecz mój wzrok powiódł ku drzwiom, w których znalazł się Dawid.
- Już się wystraszyłem, że coś ci jest.
Zupełnie nic mi nie jest, mój drogi. Nic; i to jest najgorsze w tym wszystkim.
Chłopak znalazł się obok mnie.
- Dziś wieczorem wpadną do mnie kumple, ok? Postaram się nie narobić za dużo hałasu.
Kiwnęłam głową. Wiedziałam, że tak naprawdę ma to gdzieś czy będzie mi przeszkadzał czy nie, ale chciał być miły. Od czasu, gdy dowiedziałam się o zaręczynach i zostałam wybłagana o stwierdzenie przy Ance, że to akceptuję, stał się wyjątkowo łagodny. Tak właściwie powiedziałam to tylko dlatego, że nachodził mnie w czasie, gdy chciałam być sama; wciąż tego nie przyjmowałam do siebie.
- Może wyjdziesz na chwilę z nami porozmawiać? No wiesz, chłopaki dawno cię nie widzieli, więc na pewno ucieszyliby się na twój widok.
Wzruszyłam ramionami.
- Być może.
- Super. - uśmiechnął się i chciał mnie przytulić. Szybko wymknęłam się z objęcia, tak jakbym przez to cierpiała, oczywiście poza aspektem psychicznym. Konarski wydał z siebie odgłos podobny do śmiechu.
- Czyli widzę, że nic się nie zmieniło od ostatniego razu gdy gadaliśmy?
- Tłumaczenie mi, że marnuję swoje życie na raczej mnie do ciebie nie przekona. - mruknęłam.
- Tak czy owak - wstał i stanął we framudze - cieszę się, że jesteś.
Akurat, pomyślałam gdy on zniknął za domykającymi się drzwiami. Na mój widok już nikt się nie cieszy - nawet pies.
Opadłam na pościel, czując, że jestem wyczerpana. Kiedy to wszystko dobiegnie końca...?
Dzwonek do drzwi, wesołe okrzyki, odgłosy kroków... Nie chciałam tam iść. Same dźwięki sprawiały mi ból, nie mówiąc nawet o tym co byłoby z widokiem.
Siedziałam więc cicho w swoim pokoju. A może o mnie zapomną? Taką przynajmniej miałam nadzieję...
- Hej, a gdzie jest Anastazja?
Cholera, niech ja tylko złapię tego Antigę!
- U siebie, możliwe, że śpi. Ostatnio poświęca na to coraz więcej czasu. - rozpoznałam głos kuzyna.
- Sprawdzę to. - ktoś wstał i niebezpiecznie się do mnie zbliżał. Stuknięcie w drzwi uprzedziło szybkie szarpnięcie klamką i głowę Walińskiego wystającą zza bukowego kawała drzewa. Obraz był komiczny, i gdybym nie była w takim stanie w jakim byłam, pewnie wybuchnęłabym śmiechem. Teraz jedynie uniosłam brwi.
- Dobry wieczór - odezwał się. - nie przeszkadzam?
- Ty? Zawsze i wszędzie. - mruknęłam patrząc na niego z ukosa.
- Cudownie. Skoro więc nic nie robisz, czemu nie przyjdziesz do nas? Niektórzy z nas się za tobą stęsknili. Oczywiście nie mówię tu o sobie. - tłumaczył się.
- Nic dziwnego. Zaraz przyjdę, dam mi chwilę. - powiedziałam pokazując mu, żeby wyszedł, co posłusznie zrobił.
Wzięłam kilka głębszych oddechów, przykleiłam nijaki uśmiech na mordę i wyszłam z pokoju.
Już na progu spojrzały na mnie prawie wszystkie pary oczy, a ja szukałam tylko jednej, tej najważniejszej. Fakt, że ich nie znalazłam, nie był dla mnie szczególnym zaskoczeniem.
- Cześć. - wydobyłam z siebie, gdy cisza zaczęła robić się uciążliwa, a mimo tego przez jakiś czas nie mówili nic.
- cześć! - odpowiedział mi w końcu, o ile dobrze sobie przypominałam, Owczarz. - Miło cię widzieć.
- Was również.
Znów cisza. W ciągu ostatniego czasu przyzwyczaiłam się do niej, ale nigdy do tej wśród ludzi.
- Usiądź. - Konar spojrzała na mnie i moje tradycyjne miejsce zostało zwolnione przez Masnego. Podziękowałam mu i usiadłam na fotelu, spoglądając na miejsce na tapczanie zajmowane przez Stephana. Jeszcze niedawno siadałam tam tuż przy Andrzeju... Zagryzłam zęby i zajęłam wolne miejsce.
Rozmowa między nimi zeszła na właściwe tory, czyli przestali na mnie zwracać uwagę.
Patrzyłam jak każdy bierze udział w konwersacji, niekiedy obrażając jeden drugiego. Na chwilę zamyśliłam się i wpatrzyłam w ziemię. Miedzy tą grupą facetów zawiązała się widoczna gołym okiem przyjaźń. Niegdyś też miałam, jak oni, na kim polegać. Teraz... ciężko nazwać to chociażby znajomością.
Gdy rozmowa nieco ucichła, spojrzałam w górę i kątem oka zobaczyłam, że ktoś mnie obserwuje. Kipek. No jasne, kto inny mógłby świdrować mnie spojrzeniem w ten sposób?
- Hej, Arielko - zwrócił się do mnie. - z tego co pamiętam, to obiecałaś mi, że kiedyś wyjdziemy gdzieś wspólnie?
Zabolało. Nie to, że nie dotrzymałam obietnicy; w dniu gdy mieliśmy wyjść z Walińskim, zrozumiałam, że Wrona nie jest dla mnie tylko znajomym czy przyjacielem.
- Masz rację. - potwierdziłam z powagą.
- W takim razie kiedy? - uśmiechał się jadowicie, aż coś zakuło mnie w brzuchu.
- Ale gdzie idziemy? - wyszczerzył się Łukasz.
- Do klubu. - odpowiedziałam szybko, czując ulgę na myśl, że nie będę z nim sama.
- Właściwie... - zamyślił się Jurkiewicz. - Moglibyśmy nawet jutro. Co wy na to? Oczywiście jeśli Marcin i Anast... Nel się zgodzą.
Uniosłam jeden kącik ust w górę i przytaknęłam głową. Reszta spojrzała na Walińskiego.
- Niech będzie, - mruknął od niechcenia.
- W takim razie ustalone! - powiedział Masny zacierając teatralnie dłonie. Na twarzach reszty pojawiły się uśmiechy.
W mojej głowie pojawiło się wiele sprzecznych myśli. Z jednej strony cieszyłam się, że ktoś chociaż udawał, że mnie zaakceptował, a z drugiej - obawiałam się, dosłownie wszystkiego....
Oślepiając lasery co chwilę spotykały się z moimi oczami, co przeraźliwie mnie drażniło. Prawie tak samo jak muzyka niczym z budowy; inaczej tego nazwać nie potrafiłam. Siedziałam tu niecałe dwie godziny, a na myśl o następnych kilku, wzdrygnęłam się. Spojrzałam na siedzących koło mnie.
Każdy mężczyzna był czymś zajęty; niektórzy rozmawiali, inni zajmowali się wlewaniem w siebie coraz większej ilości alkoholu, nie mówiąc o tych, którzy znajdowali się wśród tańczących.
Nie miałam ochoty na żadne z tych zajęć i błagałam, żeby ten czas szybko minął.
- Jak się bawisz? - zagaił Wika siadając koło mnie. Dyskretnie odsunęłam się nieco w bok.
- Dobrze - odpowiedziałabym wszystko, byle tylko dał mi spokój.
- To... dobrze! - zarechotał tak, że wyczułam, że miał za sobą nieco za dużo drinków. - pójdę już, bo... Muszę zobaczyć, czy Marcin się jeszcze trzyma, wiesz o co chodzi.
Uśmiechnęłam się krzywo na pożegnanie i wpatrzyłam w plamę cieczy na stoliku, która niedawno znajdowała się jeszcze w szklance któregoś z bawiących się. Nie rozumiałam jaki sens był w tym, żeby mnie tu zaciągać, skoro cały czas siedzę w miejscu...
- Można? - usłyszałam niski głos. To nie wróżyło za dobrze.
Uniosłam głowę. Wrona patrzył na kolegów z drużyny z uśmiechem.
- Pewnie, siadaj! - krzyknął któryś z nich.
Andrzej rzucił okiem na ludzi przy stoliku. Kiedy na mnie natrafił, nawet się nie zatrzymał. To ci dopiero niespodzianka...
Chłopak usiadł po drugiej stronie boksu i rozpoczął rozmowę, na którą nie zwracałam szczególnie uwagi.
Starałam się skupić na okrężnym ruchu słomki w mojej szklance. Wolałam to niż pokazanie Wronie, że nie mogę o nim zapomnieć, w jakikolwiek sposób...
Niekiedy tylko rzucałam krótkim spojrzeniem w jego stronę, on - ani razu.
W tym momencie tak bardzo pragnęłam końca, i nie mówiłam tu tylko o wieczorze.
Trwało to może kwadrans, nim zauważyłam zbliżającą się w naszą stronę brunetkę. Ominęła mnie i poszła do siatkarzy.
- Myślałam, że już się nie pojawisz. - odezwała się dźwięcznym głosem i położyła dłonie na ramionach Andrzeja. Zaraz ją stąd wypędzi, ale zobaczywszy następne wydarzenia, zamurowało mnie.
Niebieskie oczy spojrzały na mnie na moment, a ich właściciel ujął dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie, zmuszając ją do spoczęcia na swoich kolanach. Dziewczyna lekko pisnęła i zaczęła chichotać.
Prychnęłam i znów skupiłam się na czymś innym, byle nie na rozmawiającą ze sobą "parką".
Po jakimś czasie we dwoje opuścili stolik i udali się na parkiet, na taką odległość, byśmy mieli ich na widoku. Cały czas tańczyli mając kontakt ciał. Kiedy dziewczyna była odwrócona, on rzucił mi zwycięskie spojrzenie z jadowitym uśmiechem.
Dosyć.
- Kipek, chodź. - rzuciłam siatkarzowi, a ten zachłysnął się pitym właśnie napojem.
- Gdzie?
- Tam - głową wskazałam na miejsce pełne tańczących ludzi.
Nie musiałam dwa razy powtarzać; po chwili staliśmy oddaleni od nich i poruszaliśmy się w rytm tak zwanej muzyki.
W pewnym momencie, gdy Marcin stał do mnie tyłem, jego dłonie znalazły się na mojej talii, a oddech poczułam na swoim policzku. Zjeżyłam się i przeszły mnie ciarki. Jego ramiona całkowicie mnie otoczyły.
- Czekałem na ten moment, wiesz? - powiedział mi prosto do ucha.
- O co ci...? - wydukałam czując, że nerwy biorą nade mną panowanie.
- Chciałem się z tobą spotkać, tak sam na sam od paru miesięcy. I w końcu mi się udało. Pociągasz mnie jeszcze bardziej niż dawniej. Ten chłód, niedostępność... Czuję, że kryje się za nim wiele.
- Puść mnie. - powiedziałam donośnie, a gdy ten nie ustępował, zaczęłam się wyrywać.
- Nel, ja... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć, biegnąc ku wyjściu.
Obróciłam się kilka razy upewniając się, że nie biegnie za mną.
Wybiegłam z budynku i gnałam ile sił w nogach; jak najdalej stąd...
Drżałam na całym ciele; musiałam zasłonić dłonią usta, żeby nie zacząć krzyczeć, a jednocześnie brakowało mi tchu.
Kipek. Tak idealnie pasował do wydarzenia sprzed roku... Tyle razy go widywałam, ale nigdy... A jeśli to prawda?
Kiedy nie miałam już siły na dalszą ucieczkę, oparłam się o kamienną ścianę i zaczęłam kaszleć.
- Nel! - ktoś się do mnie zbliżał. W obawie, że to Marcin, zwinęłam się w pół.
Gdy poczułam czyjeś dłonie na ramionach, zaczęłam się wierzgać.
- Nie dotykaj mnie. - krzyczałam.
- Co jest? Czemu tak nagle wybiegłaś? - Wrona wpatrywał się we mnie zdezorientowany.
- To Waliński... - wyszeptałam raczej do siebie niż do niego.
- Co on ci zrobił? - jego głos teraz zabrzmiał wręcz wrogo. Spojrzałam na niego zmrużonymi oczyma.
- A może to byłeś ty? - wysyczałam, nie panując już nad sobą. - Tak, przecież od zawsze chciałeś się do mnie dobrać!
- O co ci...?
- To ty mnie wtedy zgwałciłeś! Nie mogłeś do siebie przyjąć, że cię nie chcę, więc się zemściłeś, sukinsynie!
Chłopak wpatrywał się we mnie co chwilę mrugając.
- O czym ty mówisz? Boże, Nel, ja...
- Musieliście się znaleźć aż tu? - dobiegł mnie głos Marcina. Automatycznie przylgnęłam mocniej do ściany - Co jej jest?
Andrzej patrzył na niego z nienawiścią w oczach. Chwilę później objął mnie ramieniem.
- Zabiorę cię stąd, do domu, tylko powiedz, że tego chcesz.
Zawahałam się, ale po spojrzeniu na Walińskiego, zrozumiałam,że wolę iść z Andrzejem niż zostać tu z kimś, kto pięć minut temu zdobywał się na takie czyny...
- Idźmy stąd. - powiedziałam i pozwoliłam Andrzejowi się poprowadzić do swojego samochodu.
W drodze do domu wciąż się trzęsłam, a moje myśli były w takiej rozsypce, jak jeszcze nigdy...
-----------------------------------------------------------
Ha, teraz to narobiłam! :>
Dodaję ten post będąc na ostatkach sił, więc za wszystkie błędy (zwłaszcza językowe...) przepraszam.
Dzisiaj jest dla mnie szczególna data. Otóż dokładnie rok temu, 22 listopada 2012r., założyłam konto na Blogspocie.
Dlatego wszystkim, którzy przewinęli się przez tego i inne blogi, chciałabym podziękować za choćby moment uwagi, za każde miłe słowo czy motywację do pisania. Poznałam tu wiele naprawdę cudownych ludzi (nawet takich z bardzo bliska... ;>)
No to co, pozostaje mi tylko zaprosić na kolejny post, który niedługo się tu ukaże.
PS. Nie krzyczcie na żadnego z bohaterów, to jeszcze nie koniec tej opowieści. :D
Ach, no i już niedługo wezmę się za Alice, obiecuję. ;)
Pozdrawiam, Misu. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział i już czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńUff, troszkę już nadrobiłam, ale nie będę się zabierała za komentowanie tego rozdziałui ogółem całej opowieści, bo mam jeszcze kilka rozdziałów do przeczytania. Oczywiście piękne opowiadanie, bardzo mi się podoba, jak piszesz, zawsze mi się podobało! :)) Jak tylko dojdę dotąd, obiecuję, że postaram się dodać jakiś "soczysty" komentarz, haha!
OdpowiedzUsuńI życzę Ci w takim razie jeszcze kilku takich lat na Bogspocie. Buziaki :*
Bardzo się cieszę, że je czytasz, dziękuję! :>
UsuńW takim razie czekam na ten komentarz :D
Jak na razie nie mam zamiaru stąd odchodzić, no chyba, że zostanę do tego jakoś zmuszona :)
Ha! Świtało mi że Marcin coś ma za uszami od dawna :D Zastanawiam się tylko co chce osiągnąć Endrju wyraźnie zdobywczo włócząc się z jakąś panną. Granie na najprostszych emocjach i sprowokowanie Nel do ujawnienia zazdrości? Czyżby?
OdpowiedzUsuńW ogóle przedstawiłam tu Marcina w takim złym świetle, aż mi głupio :<
UsuńEndrju? Podobnie jak ja, ma dużo w głowie... ;>
A czy to Waliński, okaże się już niedługo :D
Co ten Wrona do cholery wyprawia:/ Widać, że zależy mu na Nel, więc ja się pytam po co to wszystko?!:/ Biedna Nel nadal te wydarzenia się na niej odbijają:/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
No ja sama nie wiem co on robi :D
UsuńRównież pozdrawiam :>
Wrona chyba próbuje ją sprowokować żeby ujawniła emocje. W końcu ujawniła już gwałt. Coraz bardziej jestem przekonana że to Waliński. Ciekawie się zapowiada kolejny rozdział. Czekam z niecierpliwieniem :DD
OdpowiedzUsuńPS. Znów będzie rozkmina na WF z Bunią xd
PS2. Mnie ciebie też miło było poznać i życzę wytrwałości na kolejne pisanie rozdziałów :*
No cóż, być może takie były jego zamierzenia, ja tam nie wiem :D
UsuńDziękuję bardzo! :*
Nie, to nie Kipek, wszyscy musicie o tym wiedziec, ze to nie on! To Wronka. I przepraszam Dorota, ale musialam powiedziec im prawde. Nie moge patrzec jak obwiniacie kogos kto nie jest winny ;(( Chlipki.
OdpowiedzUsuńNie, no, teraz serio.
Od początku wiedzialam, ze to Kipek, teraz juz wiem to na 90%, no ale... Moze to jednak Wronka? Ktorego z checia za ta pinde, to bym wsadzila paczki i wyslala do Oswiecimia. Niedobry chlopak.
Ojej to juz rok? *.* I widzisz, poznalas cudownych ludzi (wiem, ze mialas na mysli mnie! (: )
I ja czekam na Alice. Tak bardzo.
:*
Nic nie powiem! :D
UsuńTutaj są sami niedobrzy chłopcy ;>
No, byłaś jedną z osób o których pomyślałam :>
♥
omójboże... *,*
OdpowiedzUsuńtrafiłaś do mnie wyodrębnioną, pierwszą częścią.. tak idealnie to opisałaś..
rok? gratuluję ;* obyś jeszcze nie jeden rok pisała. :) i żebym mogła dalej czytać Twoje blogi ;)
Czy to Kipek? hmm. coś mi tu śmierdzi i jestem coraz bardziej przekonana, że to właśnie on.. a Wronka? niech schowa tą swoją zapewne plastikową lalę i leci z pomocą do Nel.
Dobrze, że wyjawiła skrywaną od dawna tajemnicę. może teraz będzie już lepiej? (: oby.
a że brak czasu, siły.. rozumiem i każdy powinien zrozumieć. choć w tutaj nikt nie powinien mieć pretensji, bo szybko dodałaś (:
Pozdrawiam ♥ (czekam zniecierpliwiona na kolejny :D)
Dziękuję <3
UsuńChciałabym pisać jeszcze długo i cokolwiek wymyślę, pojawi się na bloggerze, więc raczej będziesz miała możliwość :>
Plastikową lalę hahahahaha, uwielbiam Cię :D
Ostatnio często nie mam siły, ale za to znajduję w sobie motywację, że chociaż to mi jakoś wychodzi.
Również pozdrawiam <3
Po pierwsze, to rozkmina z Pepe już była i właśnie się skończyła. ;)
OdpowiedzUsuńPo drugie, zupełnie mnie zaskoczyłaś, tym co napisałaś tam u góry, bo ja już nic a nic nie wiem. Nie jestem niczego już pewna, tak jak choćby rozdział temu.
Ale ja się dowiem. Bo jak Cię znam, to walnęłaś tu takiego napalonego Kipka (którego nie lubię właśnie przez twoje opowiadanie, niedawno sobie to uświadomiłam...) , żeby później wypalić z proszącym o wybaczenie Andrzejem. Oj ja się dowiem...
I na... hmm. może 65% jestem nadal za tym, że to Andrzej jest tym gwałcicielem. WYBACZCIE!
I życzę ci kolejnych rocznic, i kolejnych, i kolejnych... A widzisz jaki ten świat jest mały !! ;> Pozdrawiam ! ;*
wyłączyłaś weryfikację obrazkową ! ; ]
UsuńO to chodziło! ^^
UsuńNo to przekonamy się czy mnie znasz czy nie :D
Kipek jest fajny! Właściwie to sama nie wiem czemu nadałam mu tyle złych cech, ale jest mi z tym źle.
Tak, świat jest baardzo mały, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem, oczywiście pozytywnym :)
Tak, niedobra Misu ;p
Również pozdrawiam :*
Nie chodzi o to, czy cię znam czy nie, ale takich zwrotów akcji można się spodziewać po Tobie ;) ;D
UsuńCzytam Twoje opowiadanie od dawna i bardzo mi się podoba. Mało osób pisze o siatkarzach z Bydgoszczy, dlatego tak bardzo czekam na Twoje nowe rozdziały tutaj. I uwierz, potrafiłam parę razy tygodniowo sprawdzać, czy jest coś nowego, gdy nie pisałaś przez dłuższy czas.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że Twój Kipek tutaj jest zupełnym przeciwieństwem prawdziwego Kipka, przynajmniej takie jest Moje wrażenie I mam nadzieję, że to nie On zrobił jej coś tak strasznego..;) Z kolei Andrzej raz mnie denerwuje strasznie, a innym razem rozczula i mimo wszystko chciałabym kogoś takiego, jak On :) Chociaż ta panna jest według mnie zupełnie nie potrzebna :D
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam na Moje opowiadanie, też znajdziesz w Nim Andrzeja i Kipka, są zupełnie inni, niż u Ciebie :)
http://zla-decyzja.blogspot.com/
Bardzo mi miło. :)
UsuńWłaśnie zaczynając to pisać zdałam sobie sprawę, że mało kto pisze o Delekcie (nie Transferze, ale starej, dobrej Delekcie).
Oj, to chyba często zdarzało Ci się odwiedzać tego bloga, bo mnie często zdarzały się długie przerwy ;p
No właśnie, Kipek jest bardzo sympatyczny, rzecz jasna poza tym opowiadaniem. Tutaj to sama siebie nie rozumiem czemu go tak źle opisuję... Wspominałam kiedyś, że jestem dziwna? :D
Kogoś takiego jak Andrzej? Biorę, i to dwa razy *.*
Ok, w wolnej chwili odwiedzę Cię i zostawię po sobie ślad. ;)
Również pozdrawiam! <3
Matko Bosko, cóż za cudo !
OdpowiedzUsuńCóż za wspaniała twórczość ;)
Kiedy można spodziewać się 19 części? bo umieram z ciekawości ;)
Kisses, Gonia.
Bardzo mi miło ♥
UsuńNo już akurat dodaję.
Pozdrawiam :*
Ugh. Andrzej jest okropny.
OdpowiedzUsuńCo nie sprawia, że moja sympatia do niego nie wyparowała. Nie rozumiem tylko czemu się tak zachowuje, po co tak się obnosi tą swoją dziewczyną. ;)
Ok, czyli jednak miał się w kim zakochać i to nie podpucha.
A Marcin... ugh.
Tyle w tym temacie. :D
Gdybym się domyśliła, żeby zajrzeć na rozdział, który jak się okazało, pominęłam, to już dawno bym wszystko wiedziała :D
Usuń